poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 16

* Oczami Mateusza *
* Kilka godzin później *
Od kilku godzin siedzę w szpitalu. Z tego co dowiedziałem się od ojca Nadii, a ten z kolei od lekarzy dziewczyna miała płukanie żołądka. Nie wiadomo jednak czy się wybudzi, a jak wybudzi to nie wiadomo czy będzie normalnie funkcjonowała. Ciągle przypominam sobie słowa z listu. Dlaczego ona to zrobiła? Pisała tam, że może ja coś wytłumaczę jej ojcu, ale ja sam nic nie wiem. Od ponad 3 miesięcy w ogóle z nią się nie widziałem ani nie rozmawiałem. Strasznie za nią tęskniłem, ale ona nie odbierała. Nie wiem co się stało. Przecież nic nie zrobiłem... W pewnym momencie postanowiłem udać się do taty dziewczyny, który w tej chwili przebywał w domu. Pojechał po jakieś potrzebne dokument czy coś. Ledwo podniosłem się z niewygodnego krzesła kiedy on wszedł do korytarza. Podszedł do mnie i podał mi jakieś zdjęcie. Nie była to normalna fotka, ale zdjęcie z USG.
- Wiesz coś o tym? Nadia była w ciąży? - zapytał po chwili. Zatkało mnie. Przez chwilę nie wiedziałem co powiedzieć.
- Nic mi nie mówiła... Zresztą my... No wie pan... Nie, raczej nie mogła być w ciąży.
- To ja już nic nie rozumiem. Po co chciała odebrać sobie życie? Gdyby powiedziała mi o dziecku przecież bym jej pomógł.
- Nie wierzę w to, że Nadia mogłaby mnie z kimś zdradzić. Może da się zrobić jakieś badania, które potwierdziłyby albo zaprzeczyły ciążę?
- Wiesz, to jest bardzo dobry pomysł. Zapytam lekarza. - usłyszałem od pana Grzegorza, który po chwili zniknął w gabinecie lekarza. Z nerwów nie mogłem się na niczym skupić. W sumie to nie miałem się na czym skupiać. Moje myśli krążyły tylko wokół dziewczyny. Czy naprawdę była w ciąży? Czy mogła mnie zdradzić? A może stało się to na wakacjach? Nie, ona by mi tego nie zrobiła... Chociaż... Nie wiem dlaczego wtedy powiedziała, żebym nie dzwonił... Coś się stało? Dlaczego niczego mi nie wytłumaczyła? Byłem bliski płaczu, naprawdę. Kiedy zobaczyłem tatę Nadii wychodzącego z gabinetu nie wiedziałem co mam zrobić. Bałem się. Naprawdę się bałem. I o dziewczynę i o to co miałem za chwilę usłyszeć.
- Nie była w ciąży. - usłyszałem po chwili. A więc skąd to zdjęcie?
- Może jakaś jej kuzynka jest w ciąży?
- Nie sądzę, wiedziałbym o tym. Być może to jakaś koleżanka.
- Koleżan... Nie dokończyłem kiedy coś mi się przypomniało. Rozbita szyba w drzwiach, kartka z groźbą, to zdjęcie...
" Jeszcze tego pożałujesz! Zostawisz go ty podłą suko! " - dopiero teraz skojarzyłem fakty.
- Magda! - wykrzyknąłem i pobiegłem w stronę wyjścia.
- Czemu wcześniej na to nie wpadłem? - karciłem się w myślach.
Najszybciej jak mogłem biegłem do domu dziewczyny. Zmęczony i zasapany stanąłem przed drzwiami jej mieszkania. Zadzwoniłem. Nic. Zadzwoniłem ponownie.
- Już idę. - usłyszałem głos Magdy w głębi mieszkania.
- Mateusz!? No tak, wiedziałam, że przyjdziesz. W końcu zrozumiałeś, że to mnie kochasz. Wejdź skarbie.
- Jakie skarbie!? Dziewczyno czy ty słyszysz co ty mówisz!? To twoja sprawka! Nienawidzę cię! Rozumiesz? Nienawidzę!
- Nie krzycz! - dziewczyna podniosłą głos i złapała się za brzuch. Dopiero teraz zauważyłem, że jest zaokrąglony.
- Co tak dziwnie się paczysz? Dziewczyny w ciąży nie widziałeś?
- Wiesz, do pewnego momentu wątpiłem. Jaki byłem głupi. To twoje zdjęcie z USG było w domu Nadii! To przez ciebie ona chciała się zabić! Ty podła suko! Nigdy cię nie pokocham! Zrozum to wreszcie! Kocham Nadię! Ciebie nienawidzę! Wykrzyczałem jej w twarz i wybiegłem.
Na dole się rozpłakałem. Po raz kolejny tego dnia... Nie sądziłem, że ona tak to wymyśli. Zaszłą w ciążę z jakimś typkiem, a Nadii nagadała, że to moje dziecko. Dlatego dziewczyna nie chciała mnie znać... Już sam nie wiedziałem co robić. A jeśli Nadka się nie obudzi? Nie dowie się prawdy. Nigdy nie dowie się jak bardzo ją kocham. Nigdy nie dowie się, że to było kłamstwo!
Byłem bezsilny. Kompletnie bezsilny...

_________________________________________________________________________
I znowu nie ma szału. Rozdział krótki. Nawet bardzo! Ale dla kogo ja mam to pisać? Dla jednej osoby nie ma sensu.. Asia sorki, ale chyba zawieszę... Dziękuję, że mnie wspierasz! :*




sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 15

* 3 miesiące później *
Jak co dzień wysiadłam z autobusu. Kolejny dzień szkoły. Kolejny dzień, który strasznie mi się ciągnął... Kolejny dzień smutku, załamania. Dobrze, że mam Nikole. Tak naprawdę to tylko na nią mogę liczyć. Nie licząc taty... Przez wakacje jak i kilka tygodni przed nimi nie widziałyśmy się w ogóle. Niki musiała wyjechać do rodziny, bo jakaś jej ciocia czy babcia była ciężko chora. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i wyzdrowiała. W sumie to w tym słonecznym czasie mnie też nie było w mieście. Razem z tatą wyjechaliśmy do jego nowej dziewczyny. Tak, nie myliłam się. Ojczulek pokochał jakąś kobietę. Pani Marzena jest bardzo miłą, sympatyczną a przede wszystkim kochaną osobą. Cieszę się, że tato ją poznał. Jest taki szczęśliwy. Zupełne przeciwieństwo mnie...
Do domu postanowiłam pójść przez park, po którym chodziliśmy kiedyś z Mateuszem. Od dnia rozstania nie widziałam się z nim. Dzwonił, pisał, ale ja nie chciałam rozmawiać. Mimo to strasznie za nim tęskniłam... Ale on będzie miał dziecko, ja w jego życiu już nic nie będę znaczyła. Zresztą gdyby mnie kochał Magda nie byłaby dzisiaj w ciąży. Z tego co mówiły mi koleżanki, na wakacje Mateusz wyjechał do jakiegoś wujka za granicę do pracy. Udawałam, że mnie to nie obchodziło, ale w głowie pytania same mi się układały. Czy myślał o mnie? Czy poznał tam jakąś dziewczynę? Czy jest z Magdą? Niejednokrotnie myślałam o mojej reakcji na wieść o dziecku. Może ona kłamała? Może nie jest w ciąży? Może chciała nas rozdzielić? Skręciłam w ulubioną alejkę kiedy zobaczyłam ją... Siedziała na ławce. Taka szczęśliwa. W jednej ręce miała książkę, a drugą trzymała na brzuchu. Zaokrąglonym brzuchu... W jednej chwili wszystkie  moje nadzieje ulotniły się. Na ustach poczułam gorzkie łzy. Najszybciej jak potrafiłam pobiegłam w stronę domu. Ledwo do niego wchodząc trzasnęłam drzwiami. Z pokoju wyszedł tata. Pytał dlaczego płaczę, ale ja nie chciałam z nim rozmawiać.Nic nie wiedział o zerwaniu z Mateuszem. W sumie to nawet nie wiedział, że z nim jestem. Na wakacjach jakoś się powstrzymywałam od płaczu, ale teraz nie miałam do tego siły. Powiedziałam mu, że nic się nie stało i ruszyłam do swojego pokoju. Byłam pewna, że będę miała tam spokój. Wiedziałam, że nie będzie mi przeszkadzał. Nigdy nie nalegał, żebym mu coś powiedziała.
Rzuciłam się na łóżko. Na biurku stały nasze zdjęcia. Byliśmy tacy szczęśliwi. No właśnie byliśmy... Oglądajac fotografie w oczy rzucił mi się biały, mały, okrągły pojemnik. Spojrzałam na niego i wiedziałam, że będzie moim wybawieniem. O 17 ojczulek miał wyjść na jakieś spotkanie. Dochodziła 16:45. Poczekałam w ciszy aż wyjdzie po czym ruszyłam w stronę salonu. Podeszłam do barku i wyciągnęłam z niego ulubione whisky taty. Wróciłam do pokoju, wzięłam do rąk kartkę i długopis. Po długiej chwili zaczęłam układać litery w jedną całość...

* Kilka godzin później * / * Oczami ojca Nadii *
Podjeżdżając po dom zobaczyłem sylwetkę znajomego mi chłopaka. Mateusz? Tak, to on. Co on robi tutaj o tak późnej porze? Wyszedłem z samochodu i ruszyłem w jego kierunku.
- Dzień dobry, to znaczy dobry wieczór. - Usłyszałem od chłopaka.
- Witam, co ty tutaj robisz o tej godzinie?
- Przepraszam, że tak późno, ale dowiedziałem się niedawno, że wrócił pan z Nadią do miasta. Chciałem z nią porozmawiać, ale nie odbiera ode mnie telefonów ani nie otwiera drzwi. Zauważyłem, że nie ma pańskiego samochodu więc postanowiłem poczekać. Mogę wejść? Na 15 minut? Porozmawiać z Nadią?
- No dobrze, skoro musisz. - odpowiedziałem.

* Oczami Mateusza *
Ucieszyłem się bardzo, że w końcu będę mógł normalnie porozmawiać z dziewczyną. Po otworzeniu drzwi przez ojca Nadii ruszyłem w stronę jej pokoju. Drzwi były otwarte. Wszedłem najciszej jak umiałem na wypadek gdyby już spała. Zapaliłem lampkę na jej biurku. Po środku leżała jakaś kartka. Zacząłem ją czytać:

" Tato! Dziękuję za to, że byłeś przy mnie przez całe życie. Kocham Cię najmocniej na świecie, ale nie potrafię już tak dłużej... Po prostu nie potrafię... Mam do Ciebie wielką prośbę. Przekaż Mateuszowi ( temu chłopakowi, którego tak lubiłeś ), że bardzo Go kocham. Mimo wszystko. Do rzeczy: nie będę Ci tłumaczyła dlaczego tak się zachowałam. Nie zrozumiesz tego. Może Mati coś Ci o tym powie... Teraz jak to czytasz, mnie już nie będzie... Mam nadzieję, że mi to wybaczysz. Tam gdzie trafię będzie mi o wiele lepiej. W końcu znowu zobaczę uśmiech Mamy.
Kocham Cię bardzo. :* Twoja córka Nadia "

Po skończeniu ostatniego zdania nie wiedziałem co mam zrobić. Wybiegłem z pokoju i zacząłem krzyczeć
- Niech pan dzwoni po pogotowie!!! Szybko!!!
Ojciec Nadii nie wiedział o co chodzi. Przybiegł na górę i podbiegł do łóżka dziewczyny. Po chwili złapał za telefon i zaczął dzwonić po pogotowie. Po rozmowie podałem mu kartkę. Sam w tym czasie podszedłem do łóżka.
- Nadia, obudź się! Słyszysz?! Nie możesz mi tego zrobić! Rozumiesz?! Nie możesz!!! Nadia, słońce otwórz oczy! Proszę Cię...

                                                                       ***
- Niech pan się odsunie. - usłyszałem krzyk lekarza.
- Ona to przeżyje, prawda? - pytałem i płakałem.
Ojciec Nadi robił to samo.
- Z tego co widzę i po zrobieniu szybkiego badania nie potrafię panu tego powiedzieć. Dziewczyna spożyła dużą dawkę leków nasennych, które potem popiła alkoholem. Nie wiadomo czy jej serce wytrzyma. - słyszałem jak przez mgłę.
- Kochanie, nie możesz mnie zostawić, nie możesz....

_______________________________________________________________________

Nie ma rewelacji, ale mam nadzieję, że chociaż torchę się podobało. :)


sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 14

* Następnego Dnia *
Obudziłam się wcześnie rano. Zobaczyłam, że mam jedną nieodczytaną wiadomość od Mateusza. Chłopak nie został u mnie na noc. Nie to, że się nie zgodziłam, bo chciałam, ale zadzwoniła jego mama i musiał wracać do domu. Trochę było mi smutno z tego powodu, ale z tego co mówił była to jakaś poważna sprawa. W smsie napisał, że przeprasza, że nie zadzwonił i, że bardzo mnie kocha. Jakie to było słodkie! Chciałam z nim porozmawiać, ale stwierdziłam, że tak wcześnie nie będę go budziła. Postanowiłam wziąć prysznic co nie było łatwością ze złamaną nogą. Po kąpieli zobaczyłam, że mam kilka nieodebranych połączeń od taty. Szybko do niego oddzwoniłam. Ojczulek opowiadał, że jest mu tam dobrze co nie zmienia faktu, że za mną tęskni. Też za nim tęskniłam. Nigdy nie rozstawaliśmy się na tak długi czas. W jego głosie wyczułam jaką dziwną radość. Gdy go o to zapytałam, powiedział, że tylko mi się wydaje. Nie wydawało mi się na pewno. Był szczęśliwszy niż zawsze. Nie wiedziałam dlaczego, ale po chwili dotarło do mnie coś bardzo ważnego. Pomyślałam, że może na wyjeździe kogoś poznał. Bardzo bym się cieszyła. Po śmierci mamy tato nie chciał się z nikim związywać. Za bardzo ją kochał. Nieraz słyszałam jak rozmawiał z ciocią o tym, że nawet jakby się zakochał nie chciałby być z tą kobieta. Martwił się o to jak ja bym zareagowała. Nie miałabym nic przeciwko. Cieszyłabym się z tego. Ale on tak postanowił i zamierzał już nigdy z nikim być. Do teraz. W sumie to nawet nie wiem czy dobrze myślę. Miałam nadzieję, że tak. Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Kiedy w końcu do nich dotarłam i otworzyłam zobaczyłam uśmiechniętą mordkę Matiego. Chłopak szybko przekroczył próg po czym szybkim ruchem wziął mnie na ręce. Nic nie dawały moje sprzeciwy i piski. Nie chcąc mnie wypuścić zaczął iść w stronę schodów. Wchodzą do mojego pokoju zaczął mnie całować. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo za tym tęskniłam. Nie widzieliśmy się zaledwie kilka godzin, a ja miałam wrażenie jakby minęło kilka miesięcy. Tak bardzo go kochałam.

* Oczami Mateusza *
- Mogę cię o coś zapytać? - usłyszałem pytanie ze strony Nadii.
- Jasne, o co chodzi?
- Kochasz mnie? - roześmiałem się.
- Przecież wiesz.
- A może nie jestem pewna?
- Słonko, kocham cię najbardziej na świecie. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - odpowiedziałem po czym lekko musnęłem usta mojej ślicznotki.
- Ale naprawdę? Obiecujesz, że mnie nie zostawisz?
- Naprawdę. Nigdy bym nawet nie pomyślał, że mógłbym cię zostawić. Za bardzo cię kocham. A dlaczego pytasz?
- Tak jakoś...

* Oczami Nadii *
Po wypowiedzeniu moich słów Mateusz zrobił bardzo dziwną minę. Nie wiem dokładnie co oznaczała. Nie zdążyłam zapytać kiedy zadzwonił jego telefon.
- To mama. - oznajmił mi po skończeniu rozmowy.
- Chciała, żebym przyjechał, bo babcia nas odwiedziła i wiesz nie wypada odmówić...
- Nie no jasne, jedź do niej. Przecież rodziny nie wolno wystawiać. A zwłaszcza jak babcia przyjechała. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Pozdrów ją ode mnie. - mój chłopak uśmiechnął się po czym zaczął wychodzić.
- Ej ej, a ty o czymś przypadkiem nie zapomniałeś? - zaśmiałam się.
- A no tak. - Mati walnął się w czoło i wrócił po bluzę.
- Nie o to mi chodziło. - mruknęłam nieco obrażonym tonem.
- Słońce, spieszę się... Powiesz o co chodzi?
- W sumie to o nic ważnego. Dobra, idź już sobie.
Ten nic już nie mówiąc wyszedł z mojego pokoju. Przez chwilę miałam jeszcze nadzieję, że wróci, zorientuje się o co mi chodziło. Ale nie, nie stało się tak. No cóż.
Jakieś 15 minut po wyjściu Mateusza ponownie usłyszałam dzwonek. Do drzwi starałam się dotrzeć dosyć szybko, ale poszło mi jeszcze gorzej niż wcześniej. Otworzyłam je z uśmiechem i słowami:
- Jednak sobie przy... - przez chwilkę myślałam, że to mój chłopak dlatego zdziwiłam się bardzo widząc przede mną zupełnie nieznajomą mi dziewczynę. Jeszcze bardziej zdziwiłam się kiedy ona nie pytając mnie o zgodę weszła do MOJEGO DOMU!
- Pewnie nie wiesz kim jestem? To ja ci powiem. Mam na imię Magda. I musimy porozmawiać. - powiedziała po chwili.
- Najpierw powiedz mi dlaczego bez mojej zgody weszłaś do mojego domu? Kim ty w ogóle jesteś?
- Nie mam czasu ci wszystkiego tłumaczyć. Chciałam ci tylko coś pokazać. - uśmiechnęła się głupio i wyciągnęła z torebki zdjęcie, które po chwili mi oddała.
- Co to jest? Po co mi to pokazujesz?
- Nie widzisz? Na tym zdjęciu jest dziecko twojego chłopaka. - popatrzyła się na mnie i złapała się za brzuch.
- Za 7 miesięcy Mateusz zostanie tatusiem. Nie pochwalił ci się?
Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie co ona mi powiedziała. Magda - to z nią wtedy całował się Mati. To ta dziewczyna. Nie mogłam w to uwierzyć. W pewnej chwili zorientowałam się, że płaczę.
- Wyjdź! - krzyknęłam przez łzy.
- Wyjdź...
Dziewczyna zaśmiała się tylko, położyła zdjęcie na półce i odeszła. Nie wiedziałam co mam zrobić. Kompletnie się zdołowałam. Po głowie krążyły mi różne myśli. Na przemian płakałam i się śmiałam. Kilka minut przed 15 przypomniałam sobie, że miałam iść na zdjęcie gipsu. Nie myślałam o tym. Wiedziałam tylko, że muszę pojechać do szpitala. Weszłam do łazienki żeby chociaż trochę się ogarnąć. Wyglądałam strasznie. Jednak moje kosmetyki dały radę i po skończeniu makijażu wyglądałam trochę w miarę. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 16. Za 15 minut miałam autobus do szpitala.

* 2 godziny później *
Mogłam normalnie chodzić! NARESZCIE! Wchodząc na przystanek w ostatniej chwili zdążyłam na autobus. Kiedy z niego wychodziłam nie mogłam uwierzyć w to, że mogę normalnie chodzić. Z tego powodu byłam zadowolona, ale kiedy tylko przekroczyłam próg domu cały humor całkiem mi się zepsuł. Wróciło do mnie wszystko co wydarzyło się kilka godzin wcześniej.
Przecież mi zapewniał, że to ona go całowała, że nic ich nie łączy. A teraz? Teraz ona jest w ciąży. Z nim. Chciałabym w to nie wierzyć, ale... Nie skończyłam monologu kiedy odezwał się mój telefon. No tak, zupełnie o nim zapomniałam. Kiedy zobaczyłam na wyświetlaczy imię chłopaka, o którym chciałam zapomnieć  w moich oczach ponownie pojawiły się łzy. Nie odebrałam. Nie miałam do tego siły. Kiedy odrzuciłam połączenie zorientowałam się, że mam mnóstwo smsów. Były w nich powiadomienia o tym, że Mateusz dzwonił do mnie kilkadziesiąt razy. Wiadomości od chłopaka nawet nie odczytywałam.
Po chwili mój telefon ponownie zaczął dawać o sobie znać. Tym razem odebrałam.
- Nie dzwoń do mnie, nie przychodź, nie pisz. Nie chcę cię znać. - powiedziałam przez łzy.
- Ale Nadia, o co cho... - nie chciałam dłużej z nim rozmawiać. Nie mogłam. Nie potrafiłam.


_________________________________________________________________

Nareszcie! Już mnie palce od pisania bolą. ;/ Obiecałam Asi, że dodam w piątek, ale wyszło, że dodaję dzisiaj...
Asia przepraszam. :* Mam nadzieję, że chociaż trochę się wam to spodobało. :)
Trzymajcie się, pa! :)




sobota, 12 października 2013

Rozdział 13

Siedziałam na kanapie i myślałam o tym wszystkim co wydarzyło się w ostatnim czasie. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie głośny huk. Najszybciej jak potrafiłam zwlokłam się się z łóżka, złapałam kule i ruszyłam w stronę, z której usłyszałam hałas. Stanęłam przed tylnymi drzwiami domu. W szybie byłą wielka dziura, a na podłodze leżał kamień owinięty w jakiś papier. Drżącymi dłońmi zdjęłam kartkę ze skały po czym zaczęłam składać w jedną całość litery, które na niej widniały. W jednym momencie poczułam się słabo. Szybko wróciłam do salonu. Wybrałam numer do Mateusza.
" Cześć. Jeżeli nie odbieram znaczy, że nie mam czasu rozmawiać. Jak chcesz zostaw wiadomość. " - No tak. Zawsze kiedy go potrzebuję nawet nie odbierze telefonu.
Tak bywa. - powiedziałam sama do siebie. Nie miałam już siły. Najchętniej z powrotem poszłabym spać, ale musiałam zastanowić się co zrobić z tą dziurą w drzwiach. Skrzywiłam się gdy tylko o tym pomyślałam. Jeszcze ta noga. Co mnie podkusiło, żeby wtedy iść gdzieś z tym głupkiem?! Gdyby nie to nie miałabym jej teraz od kostki do kolana w gipsie. Na szczęście jeszcze 2 tygodnie i zdejmą mi to dziadostwo. Chcąc, nie chcąc musiałam się podnieść i iść coś wykombinować. Weszłam do garażu szukając czegoś co by się nadawało. W kącie ciał jakiś kawałek blachy. Z szafki wyciągnęłam taśmę izolacyjną. Byłam gotowa na zaklejenie dziury. Weszłam do korytarza, podeszłam do drzwi i zaczęłam zaklejać. Po skończonej pracy nawet byłam z siebie dumna. Nie wyglądało to tak źle jak myślałam, że będzie wyglądało. Jednak na mechanika ani nic w tym stylu się nie nadaję. Chowając narzędzia wróciło do mnie to uczucie strachu. Jakby ktoś mnie obserwował? Nie to nie możliwe. Pewnie mi się tylko wydawało. Nie chciałam się dowiedzieć. Gdy tylko weszłam do domu o mało nie dostałam zawału. Na kanapie siedział mój chłopak.
- Co ty tu robisz? Przestraszyłeś mnie.
- Siedzę. Zobaczyłem, że do mnie dzwoniłaś. Chciałem zrobić ci niespodziankę i wpaść. Widziałem, że kręcisz się po garażu więc postanowiłem wejść i na ciebie poczekać. Powinienem zobaczyć czego szukałaś, ale nie chciałem, żebyś mnie wtedy zobaczyła. Nie wiedziałem, że cię przestraszę.
- A więc to on wtedy mnie obserwował. - powiedziałam sama do siebie.
- Słucham?
- Nic, nic. Cieszę się, że wpadłeś.
- Nie widzę żebyś się cieszyła. Coś się stało?
- Cieszę się, po prostu zmęczona jestem.
- Czym? Siedzeniem? - zapytał z uśmiechem.
Nie powiem, wkurzył mnie tym tekstem.
- Siedzeniem!? Wyobraź sobie, że nie! Kiedy do ciebie dzwoniłam chciałam żebyś mi pomógł, ale nie! Bo przecież ty nie mogłeś odebrać! Wiesz czy jestem zmęczona?! Naprawiałam szybę w tylnych drzwiach, ale ty i tak nie zrozumiesz.
- Kochanie, ale nie denerwuj się. Przecież nie wiedziałem. Nie miałem jak odebrać. Przepraszam... A co się stało, ze musiałaś naprawiać?
Nie chciałam opowiadać mu tego incydentu więc trochę skłamałam.
- Jakiś ptak uderzył w szybę w taką siłą że się rozbiła.
- Ekhem. - chyba jednak nie uwierzył.
Nie chciałam odpowiadać na żadne pytania więc wykręciłam się kąpielą.

* Kilka minut później *
- Nadiaa! Co to jest?
- Co? - zapytałam wychodząc z łazienki.
- To. - Mateusz pokazał na kartkę. Skarciłam się w myślach, że jej nie schowałam, ale przecież nie wiedziałam, że on przyjdzie.
- A to.To... To jest... No... Znalazłam na ulicy.
- Nie kłam. Co to jest?
- Nie widzisz? Zapisana kartka papieru.
- Słońce, martwię się o ciebie. Jesteś jakaś inna niż zwykle. Powiedz, co się stało? - zapytał i jednocześnie przytulił mnie.
- Zasnęłam. Obudził mnie huk. Poszłam zobaczyć co się stało. Zobaczyłam rozbitą szybę i kamienia z tą kartką. - powiedziałam przez łzy.
- Ej, nie płacz. Jestem przy Tobie. Chcesz  żebym został na noc?
- Sama nie wiem...
- To się zastanów. - powiedział i pocałował mnie w czoło. Lubiłam jak to robił. Przy nim czułam się bezpiecznie. Wiedziałam, że nic mi się nie stanie.

______________________________________________________________

Wiecie co? Zastanawiałam się nad zmianą tytułu bloga. W sumie rzadko kiedy piszę tu o rapie. No, jakoś tak wyszło... Jakieś propozycje na tytuł?



niedziela, 15 września 2013

Rozdział 12

Przez chwile nie wiedziałam co powiedzieć. Nie sądziłam, że on może do mnie coś czuć.
- Przepraszam, nie powinienem.
- Co? - zapytałam nie bardzo rozumiejąc o co mu chodzi.
- Przepraszam, że cię pocałowałem.
- Nie podobało co się?
- Nie o to chodzi, po prostu... Jesteśmy przyjaciółmi i... No wydaje mi się, że nie powinienem był, ale już nie mogłam wytrzymać.
- W sumie to masz racje, ale mi też się to podobało.
- Słucham?
- No,  ja też cię kocham.
Nie da się opisać jaką minę zrobił Mateusz. Był trochę zdziwiony, ale jednak szczęśliwy. To samo można było powiedzieć o mnie. Kochałam go, naprawdę go kochałam. Jeszcze nie dawno nie chciałam tej myśli do siebie dopuścić, a dzisiaj i to przed nim przyznałam się do tego.

                                                                          ***

Kilka godzin później, kiedy Mateusz wrócił do domu zrobiło mi się strasznie przykro. Nie minęło 5 minut od naszego rozstania, a ja już za nim tęskniłam. Nigdy jeszcze tak się nie czułam. Pocieszała mnie tylko myśl, że następnego dnia znowu się zobaczymy. Żyłam tylko tą myślą. Kiedy Nikola zadzwoniła, pytając do u mnie, nic jej  nie powiedziałam, ale ona zauważyła, że mój głos jest weselszy. Był taki. Ostatnie tygodnie nie były najlepsze. Co prawda, zaliczyłam koncert GrubSona, za rymowałam na nim, ale jednak brakowało mi bliskości. Bliskości kogoś takiego jak mój chłopak. MÓJ CHŁOPAK - oficjalnie mogę już to ogłosić. MÓJ CHŁOPAK - jak to cudownie brzmi...
                                 
                                                           * Oczami Mateusza *

Idąc do domu zastanawiałem się nad tym co wydarzyło się dzisiaj. Idąc przeprosić Nadię nie sądziłem, że wszystko się tak potoczy. Nie sądziłem, że ona także coś do mnie czuje. Chociaż po tym jak była zazdrosna mogłem się tego domyślić. Zawsze chciałem mieć dziewczynę taką jaką jest ONA. Nigdy do nikogo nie czułem tego co do niej. Z rozkojarzenia po drodze wpadłem na jakąś babkę. Speszony szybko ją przeprosiłem, uśmiechnęła się tylko. Wchodząc do domu zapomniałem zdjąć buty. Mama szybko zauważyła, że jestem jakiś rozkojarzony. Nic jej nie mówiąc udałem się do swojego pokoju. rzuciłem się na łóżko i już po chwili zasnąłem. Obudziło mnie głośne pukanie.
- Kochanie, ktoś do ciebie. - usłyszałem głos swojej rodzicielki.
- Powiedz, że mnie nie ma.
- Już powiedziałam, że cię obudzę.. Zresztą ona stoi koło mnie.
Przez chwilę myślałem, że to Nadia mnie odwiedziła, ale jak się okazało to nie była ona. Kiedy zobaczyłem kto wszedł do mojego pokoju od razu chciałem ją wyprosić, ale zdecydowałem się na rozmowę.
- Co ty tu robisz? - zapytałem dość ostro.
- Chciałam ci coś powiedzieć, mogę?
- Już ci mówiłem, że nie mamy o czym rozmawiać. Już raz przez ciebie prawie straciłem Nadię, nie chcę przechodzić tego drugi raz zwłaszcza, że...
- Że co?
- Że kocham ją, jestem z nią i nie mam zamiaru po raz kolejny przez twoje wymysły jej stracić.
- Ale Mateusz, ja cię kocham.
- Kochasz?! Słyszysz samą siebie? Wiesz co Magda? Jakbyś mnie kochała to byś się tak nie zachowywała! Zrozum, że między nami nic nie było i nigdy nie będzie. A teraz wyjdź!
- Jesteś tego pewny?
- Jak niczego innego.
- Jeszcze tego pożałujesz. - Dziewczyna wściekła się, a po chwili usłyszałem głośny huk zamykanych drzwi.

                                                             * Oczami Nadii *

-  Tak tato wszystko jest okej. Tak, dbam o siebie. Tak, przychodzi i pomaga. Nie musisz się martwić, wszystko jest dobrze.
- To dobrze córuniu. Wiesz, ja już muszę kończyć. Jutro zadzwonię, Kocham Cię!
- Ja Ciebie też. Pa! - Po wypowiedzeniu tych słów jak najszybciej się rozłączyłam. Nie chciałam czekać do momentu kiedy zrobi to tata, bo pewnie zaraz znowu coś by sobie przypomniał i przez kolejne 20 minut musiałabym słuchać to co mówi i po kilkadziesiąt razy odpowiadać na jedno i to samo pytanie. Rozumiem, że się mnie martwi, ale nie jestem już dzieckiem i czasami naprawdę przesadza.

_______________________________________________________________________________

Dobraa, jest! Chciałam napisać dłuższy, ale nie miałam pomysłu. Naprawdę dziękuję za przemiłe komentarze <3 Widzicie jak 3 opinie potrafią zmotywować? No to pomyślcie co by zdziałało 10 komentarzy? ;) Mam nadzieję, że kiedyś się o tym przekonam i ja i Wy.

czytasz = komentujesz ;>





                                                                                   
                                                                           



piątek, 12 lipca 2013

WAŻNE!!!

Nie wiem po co piszę tego bloga. Najlepiej jakbym go usunęła. Bez sensu, że czytają go 2 osoby. Jedna z tych dwóch jest moją przyjaciółką, także wiadomo, że będzie go czytała. Dla jednej osoby nie warto. Serio tylko 2 osoby go czytają? Naprawdę dzięki 2 osobom mam tyle wyświetleń? Jakoś w to nie wierzę. Także jeżeli chcecie żebym kontynuowała tego bloga i dodała następny rozdział POD TYM WPISEM MUSI BYĆ MINIMUM 6 KOMENTARZY! Jak będzie to dodam następny, a jak nie to trudno... 
Pozdro!

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 11

To nie możliwe żebym tyle spała. Wydaje mi się, że dopiero się położyłam...
- Ee, jesteś tam? - z rozmyśleń wyrwał mnie Mateusz.
- Jestem, jestem. Co mówiłeś?
- Pytałem czy mam do ciebie wpaść?
- Jak ci się chce to wpadaj.
                                                                             ***
Po całym domu roznosił się zapach naleśników. Mój, że tak powiem " opiekun " wymyślił, że ugotuje mi obiad, a że za bardzo tego nie umie robić to usmażył naleśniki. Oczywiście z moją pomocą. Nie powiem, że były złe, bo były dobre. Nawet bardzo. Tylko za dużo bitej śmietany. No, ale da się przeżyć. Zasiedzieliśmy się tak, że nawet nie wiem kiedy minęły 4 godziny. Dobrze się bawiliśmy i dlatego. Przypomniałam sobie, że o 19 miał zadzwonić tato więc poprosiłam Mateusza, żeby przyniósł mi telefon, który zostawiłam w łazience.
- Co mi zrobisz jak powiem, że go tutaj nie ma? - zapytał po chwili.
- Jak nie ma? Przecież go tam zostawiłam, a przynajmniej tak mi się wydaje.
- To chyba źle ci się wydaje. Jesteś pewna, że jest tutaj? Poszukaj koło siebie.
Nie chciałam wyjść na idiotkę więc upierałam się przy swoim zdaniu, ale tak jak powiedział telefon rzeczywiście leżał koło mnie.
- Zakochana? - zapytał z uśmiechem.
- Może...
- Oo, a w kim?
- Powiedziałam, że może! A teraz się zatkaj, bo mój tato dzwoni.
Od ojca dowiedziałam się tyle co nic. Powiedział tylko, że jeszcze jadą, że nie może rozmawiać i że zadzwoni jak będą na miejscu. Trochę się wkurzyłam, ale po chwili mi przeszło, bo uświadomiłam sobie, że odkąd wyjechał ani razu o nim nie pomyślałam. W sumie to teraz też nie za bardzo miałam na to ochotę.
Kiedy Mateusz poszedł do domu postanowiłam się położyć, bo byłam bardzo zmęczona. Ślimaczym tempem udałam się do pokoju obok i od razu walnęłam się na łóżko. Nawet nie chciało mi się wykąpać.
* Następnego dnia *
Wstałam około 12. W lodówce nie było nic do jedzenia więc postanowiłam udać się do sklepu. Nie miałam daleko więc z kulami dałabym radę, a reklamówkę z zakupami jakoś zawieszę. Wyszłam z domu i przeszłam na drugą stronę ulicy. W oddali załważyłam Mateusza z jakąś dziewczyną. Całowali się. Momentalnie w oczach pojawiły mi się łzy. Nie wiem dlaczego... Nie miałam prawa płakać, przecież nic mi nie obiecywał, a jednak zrobiło mi się przykro. Powinnam się cieszyć, że pewnie jest szczęśliwy, a nie beczeć jak durna... Przecież on nawet nie wie, że GO KOCHAM. Nie chciałam żeby mnie zauważył więc najszybciej jak potrafiłam doszłam do domu. Jednak nie udało mi się przejść nie zauważalnie. Chłopak spojrzał na mnie i zaczął biec w moją stronę. Na szczęście byłam już przy drzwiach i mnie nie dogonił. Szybko je zatrzasnęłam i przekręciłam klucz w zamku.
- Nadia otwórz! Wytłumaczę ci wszystko.
- Nie chcę tego słuchać. Nie jesteśmy razem więc nie masz co mi tłumaczyć. Idź stąd!
- Nadia, proszę...
- Nie! Idź i nie przychodź tu więcej. Nie dzwoń, nie pisz. Idź! - powiedziałam te słowa i udałam się do sąsiedniego pokoju. Nie powinnam tak reagować. Może się umawiać z kim chce. Mi nic do tego. Był moment kiedy nawet chciałam do niego zadzwonić i przeprosić, ale jednak z tego zrezygnowałam.

* Kilka dni później *

Od kilku dni się z nim nie kontaktuje. Nie pisał sms-y, dzwonił, w sumie to nie mam ochoty z nim gadać. Z tego co wiem to u taty wszystko w porządku więc nie mam się czym martwić. Siedziałam na kanapie i oglądałam telewizje kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Powoli ruszyłam w ich stronę. Gdy tylko je otworzyłam od razu chciałam zamknąć, ale ten ktoś przytrzymał je tak mocno, że w końcu odpuściłam i wpuściłam go do domu.
- Dasz mi wszystko wytłumaczyć?
- Skoro już to jesteś... Nie musisz się tłumaczyć, przecież nic nie zrobiłeś. To i tak nie moja sprawa.,
- To nie tak jak myślisz. Ja jej nie całowałem. To ona rzuciła się na mnie. Kiedy ty to zobaczyłaś to akurat się od niej uwolniłem. Przepraszam.
- Za co? Powtarzam ci kolejny raz, że nie musisz się tłumaczyć. Nie jesteśmy razem i nie mam o to do ciebie żalu.
- Masz, masz. - powiedział z uśmiechem.
- Nie mam i daj już spokój.          
- Ty po prostu byłaś i jesteś zazdrosna.
- Słucham?
- Nie mów już tyle, ok?
- Co masz na myśli?
- To. - powiedział po czym niespodziewanie mnie pocałował.
Byłam tym zaskoczona, ale bardzo mi się to podobało. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam kiedy się pd siebie oderwaliśmy.
- Nie wiesz?
- Nie... Powiesz mi?
- Bo cię kocham. Od dłuższego czasu jesteś dla mnie najważniejsza...


----------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobra, wiem miał być na przełomie piątek/sobota, ale kompletnie nie miałam do tego głowy ;/ mam nadzieję, że ten rozdział chociaż trochę się wam podoba. ;)


sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 10

Tak jak myślałam do domu wszedł tato. Popatrzył na mnie przez chwilę po czym zapytał:
- Co ci się stało w nogę?
- Złamana. To długa historia.
Zaczęłam mu ja opowiadać, w połowie mój ojczulek nie wytrzymał i wybuchł głośnym śmiechem. W sumie to się tego spodziewałam.
- No nic, to będę musiał zrezygnować z wyjazdu, echh. - powiedział po chwili.
- Jakiego wyjazdu?
- Mam wyjazd służbowy na miesiąc drugi koniec polski. No, ale będę musiał powiedzieć, że nie mogę jechać. Nie poradzisz sobie sama.
- Mam rozumieć, że to twoja szansa na awans, tak? Nie ma mowy żebyś z tego zrezygnował. Dam sobie radę. Zresztą Mateusz pewnie mi pomoże, tak? -zapytałam spoglądając w stronę chłopaka i jednocześnie taty.
- Jasne. - odpowiedział z uśmiechem.
- Nie ma mowy, nigdzie nie jadę. - wtrącił rodzic.
- Tato... Pojedziesz i koniec.
- No nie wiem, pomyślę nad tym. - odpowiedział a po chwili opuścił salon udając się do swojego gabinetu.
Kiedy Mateusz zaczął się zbierać do domu przypomniałam sobie, że miał mi coś powiedzieć. Ten jednak powiedział, że powie mi o tym jutro. Trochę się wkurzyłam, ale musiałam dać radę i wytrzymać do następnego dnia. Pod wieczór tato poinformował mnie, że jednak zostawi mnie, ale mam dzwonić do niego jak by się coś działo. Z naszej rozmowy dowiedziałam się, że ma jechać następnego dnia. Prze chwilę nie wiedziałam co powiedzieć, bo miałam tylko kilka godzin żeby pomóc mu w przygotowaniach. Najpierw nie chciał żebym to robiła, ale po kilku minutach w końcu się zgodził. W ciągu dwóch godzin uwinęliśmy się z ubraniami. A w ciągu następnych trzech zrobiłam mu jedzenie na drogę. Od kiedy mama zginęła nauczyłam się gotować i piec różne dobre dania. Ze wszystkim wyrobiłam się do 23, więc nie było źle. Ojczulek wyjeżdżał o 9 więc rano miałam jeszcze chwilkę, żeby się z nim pożegnać.

* 7 godzin później *
- Tato, ładowarka! Zapomniałeś spakować. - krzyknęłam po czym doczołgałąm się do fotela i wsadziłam ją do torby.
Kiedyś łowy zapomni... Jeszcze nie wyjechał, a ja już zaczynam za nim tęsknić. Mam nadzieję, że ten miesiąc szybko minie.
- Nadia córeczko bardzo cię przepraszam, ale dostałem telefon i muszę wyjechać wcześniej... - usłyszałam po chwili.
- Jasne, jedź. - odpowiedziałam i mocno przytuliłam się to taty. Może na co dzień tego nie okazuję, ale bardzo go kocham. Mam tylko jego.. I oczywiście Mateusza i Nikolę, ale to już inna bajka...
- To ja będę szedł. - wypalił po kilku minutowej ciszy.
- Będę tęsknił. Trzymaj się mała.
- Ja też... - odpowiedziałam po czym powoli udałam się za nim i stałam w drzwiach dopóki auto firmowe nie zniknęło za zakrętem.
Byłam bardzo zmęczona więc udałam się do sypialni na dole żeby się położyć. Na dole, ponieważ z tą nogą po schodach raczej nie wejdę. Jak na razie będę musiała spać tutaj... Ledwo zasnęłam, a obudził mnie dźwięk telefonu. Byłam wkurzona, bo nawet przespać się nie mogłam.
- Słucham? - powiedziałam jeszcze nieprzytomnie.
- No w końcu odebrałaś. Dzwoniłem chyba z 10 razy. - usłyszałam.
- Ciekawe kiedy. Chłopie jest 7 rano, a ty mi pobudkę robisz.
- 7?! Dziewczyno jest 15! Przez chwilę myślałam, że mnie wkręca. Uwierzyłam dopiero jak spojrzałam na zegarek.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Chciałam napisać dłuższy, ale nie miałam zbytnio czasu więc dodaje krótki. mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe? Następny pojawi się na przełomie piątek/sobota. ;) Trochę mi przykro, że TYLKO 2 OSOBY czytają bloga, ale no trudno. Może z czasem będzie nas więcej. Mam taką nadzieję... ;)

środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 9

Zmęczona szybko udałam się do łazienki, a potem prosto do łóżka. Śniło mi się coś. Nie pamiętam co... Wiem, że było to coś miłego. Wstałam około 12. Ubrałam się szybko i wzięłam do ręki telefon. Zobaczyłam, że mam nie przeczytanego smsa. Już chciałam go odebrać kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. szybko pobiegłam otworzyć. To co zobaczyłam na chwilę wprawiło mnie w stan nie myślenia. W progu stał...
- Mateusz! Co ty tu robisz? Miałeś wrócić za tydzień.
- Napisałem ci smsa, że przyjeżdżam i wiesz... Spodziewałem się milszego powitania.
- Cieszę się, że cię widzę. Po prostu jestem zaskoczona. - powiedziałam z uśmiechem po czym przytuliłam chłopaka.
- Wejdź, co będziesz w progu stał. Chcesz herbatę, kawę, sok?
- A masz coś mocniejszego? - zapytał z głupim uśmiechem.
- Mam, ale nie dla ciebie. - pokazałam mu język.
- Wiesz, mam ci do opowiedzenia historię z wczoraj. Bo wiesz byłam na koncercie i...
- Wiem, wszystko wiem, że występowałaś. W telewizji o tobie mówią.
- Co?! - nie pomyślałam, że będzie z tego taka historia...
- Nic strasznego przecież. To jak zrobisz i coś do picia? Czy mam tu uschnąć?
Szybko udałam się do kuchni i nalałam do szklanki soku. Położyłam koło Matiego i wręcz kazałam mu pić.
- Wiesz co? Jednak odechciało mi się pić. Co powiesz na spacer?
Myślałam, że nie wiem co mu zrobię, ale postanowiłam być miłą i po chwili przechadzaliśmy się chodnikiem.
- Chciałbym Cu coś pokazać. - odezwał się po chwili milczenia.
- Co?
- Zobaczysz. - odpowiedział tajemniczo i pociągnął mnie w stronę parku.
Przez chwilę szliśmy główną aleją, ale zaraz Mateusz poprowadził mnie w zupełnie obcą mi stronę. Nagle wyciągnął z kieszeni jakąś chustkę i zawiązał mi oczy. Nic nie dały moje sprzeciwy. Wkurzało mnie, że nic nie wiedzę. Co chwila się o coś potykałam. Kiedy już miałam ściągnąć to dziadostwo z oczy Mati zrobił to za mnie.
- No, jesteśmy. - powiedział z uśmiechem.
- No wreszcie, myślałam... - nie zdążyłam dokończyć, bo krzywo stanęłam, a po chwili wylądowałam na ziemi.
- Nic ci nie jest? - mój towarzysz zapytał troskliwie, ale z uśmiechem na ustach.
- Nie! - wydarłam się na niego.
Zaczęłam się podnosić, ale po chwili z powrotem upadłam łapiąc się za kostkę. Z ust wymknęło mi się ciche " ałł ", które Mateusz niestety musiał usłyszeć.
- Na pewno nic ci nie jest?
- Nie, tak, to znaczy nie wiem...
- No chodź tu do mnie ty kaleko.
- Daruj sobie, sama dam radę. - powtórnie próbowałam wstać, ale tak jak poprzednio upadłam na ziemie.
Chłopak podszedł do mnie i wziął mnie na ręce. Nie zwracał uwagi na moje protesty.
- Idziemy do szpitala i koniec kropka. - powiedział po chwili.
Jak obiecał tak też zrobił. Całą drogę mnie niósł. Nie mogłam tego znieść. Uśmiechnęłam się dopiero jak zobaczyłam lekarza. Zaprowadził mnie do gabinetu po czym prześwietlił mi nogę. Tak jak myślałam była złamana. W pewnej chwili miałam ochotę się rozpłakać. Miałam tyle planów, a teraz będę musiała je przełożyć, bo musiałam tak niefortunnie stanąć. Byłam na siebie zła. Po założeniu gipsu jak najszybciej chciałam dostać się do domu. Ze zdenerwowania i złości zupełnie zapomniałam, że przyjaciel czeka na mnie na korytarzu. Miałam ochotę się na niego wydrzeć, ale doszłam do wniosku, że to bez sensu. Przecież to nie jego wina, że nie umiem chodzić. Byłam mu wdzięczna, że mi pomógł. Gdyby nie on pewnie nie byłabym jeszcze w szpitalu. Zapytałam go czy wpadnie do mnie jeszcze na chwilę, a ten się zgodził.
* 30 minut później *
- Zrobiłabym ci coś do picia, ale nie przyzwyczaiłam się jeszcze do gipsu. - powiedziałam po czym spojrzałam na moją nogę.
- I mam takie pytanie, dlaczego mnie tam zabrałeś? Mówiłeś, że chcesz coś mi pokazać i powiedzieć.
- Chciałem... - zaczął mówić kiedy oboje usłyszeliśmy zgrzyt klucza w zamku.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                        WAŻNE! PRZECZYTAJ!
Przepraszam za dłuuugą nieobecność, ale nie miałam dostępu do komputera. Mam nadzieję, że chociaż
trochę podoba wam się ten rozdział. :) I mam taką prośbę, kto czyta to opowiadanie NIECH NAPISZE CHOCIAŻ KRÓTKI KOMENTARZ... Dla mnie naprawdę jest to bardzo ważne. Nie wiecie nawet jakie miłe uczucie towarzyszy mi kiedy zobaczę więcej niż jedną opinię. Nawet tą negatywną. Nie ma sensu, żebym pisała to tylko dla jednej osoby... Dlatego proszę was, kto czyta niech to skomentuje. Dla was to tylko kilka sekund, a dla mnie motywacja do dalszej twórczości. Będę zadowolona nawet ze zwykłego ;) w komentarzu. :))



czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 8

Siedziałam w domu i nie wiedziałam co mam robić. Nikola była czymś zajęta więc nie miałyśmy jak się spotkać. Taty nie było w domu. W sumie to nawet przyzwyczaiłam się, że rzadko kiedy go widzę.  W pewnej chwili zadzwonił telefon. Szybko podbiegłam, żeby go odebrać, ale jak zwykle nie zdążyłam. Na szczęście ten ktoś zadzwonił po raz drugi.
- Słucham? - powiedziałam szybko.
- Cześć Nadia, sprawę mam.
- Co się stało?
- Bo wiesz, ostatnio mało kiedy się widzimy, a teraz jest okazja, żeby się spotkać. Co ty na to? - zapytał mój rozmówca.
- Jasne, okej tylko... No ja nie wiem z kim rozmawiam...
- A sorki! Dominik, chyba mnie nie zapomniałaś?
- Nie no co ty? Po prostu nie miałam zapisanego numeru. A gdzie chcesz się spotkać? I kiedy?
- A jest taka akcja. Koncert Grubsona. Wiem, że go kiedyś słuchałaś i pomyślałem że...
- Czekaj czekaj, chcesz powiedzieć, że zapraszasz mnie na koncert Tomka?
- No tak, ale jeśli nie chcesz to ja nie będę ci zawracał głowy.
- Wiesz, że to jest najlepsza propozycja którą dostałam w ciągu ostatniego miesiąca?
- Czyli, że się zgadzasz? Super! To ja będę po ciebie o 19.
Ucieszyłam się, bo miałam plany na wieczór i w końcu zobaczę jednego z moich idoli. Spojrzałam na zegarek, dochodziła 13. Postanowiłam Zrobić sobie coś do jedzenia. Przez chwilę zastanawiałam się co, ale w końcu padło na  naleśniki. Wyciągnęłam z lodówki mleko i jajka, a z szafki mąkę i inne potrzebne składniki. Pół godziny później placki miałam już gotowe. Szybko je zjadłam i postanowiłam wyjść na miasto.  Chodziłam tak bez celu. W pewnym momencie zobaczyłam plakat z informacją o koncercie Grubsona. Podeszłam bliżej żeby dowiedzieć się gdzie dokładnie się odbędzie. Po odczytaniu udałam się w stronę domu, żeby trochę się przyszykować. Ubrałam się w niebieskie rurki i fioletową bluzę. Rzęsy lekko maznęłam tuszem a usta błyszczykiem. W stercie ciuchów znalazłam jeszcze czarno - niebieskiego full capa i byłam gotowa do wyjścia. Była 18:30 więc miałam jeszcze pól godziny do przyjścia Dominika. 
                                                                            ***
Przed sceną było mnóstwo ludzi. Chciałam podejść trochę bliżej, ale nie miałam jak tak się dostać. Wszyscy się przepychali i zachowywali jakby wyszli z puszczy. W końcu się poddałam i stanęłam obok nich wszystkich. Po niedługim czekaniu na scenie pojawił się gościu od zapowiedzi, a zaraz po nim wszyscy zobaczyliśmy Tomka. Mówił coś do wszystkich, ale pisk dziewczyn stojących pod sceną wszystko zagłuszał. Pierwszy kawałek, który usłyszeliśmy to było : " Na szczycie ". Potem już jakoś się potoczyło. Pod koniec występu okazało się, że został rozstrzygnięty jakiś konkurs czy coś. Zbytnio nie zwracałam na to uwagi, ponieważ nigdy nic nie wygrałam więc i tym razem nie miałam na to szans. 
- Wyciągnij swój bilet, może wygrasz. - krzyknął Dominik. 
Nie chciałam tego robić, bo co mi to da? No, ale dla świętego spokoju sprawdziłam, a po chwili usłyszałam słowa:
- Na scenę zapraszamy osobę, która posiada bilet z numerem... 87!
Zaczęłam bić brawo temu komuś.
- Nadia! Ty Ty! WYGRAŁAŚ! Idź na scenę. - mój towarzysz darł się jak głupi.
Przez chwilę nie wiedziałam o co mu chodzi, ale po chwili zorientowałam się, że bilet z takim numerem trzymam w ręce. Oszołomiona udałam się na scenę. 
Zostałam poproszona o przedstawienie się. Grusbon podszedł do mnie i zapytał czy chciałabym coś zaśpiewać. Trochę się wstydziłam, ale krótkim namyśleniu się powiedziałam mu, że chciałabym zarapować swój kawałek. Taka okazja mogła się już nie powtórzyć, a przecież zawsze chciałam zostać raperką. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam przedstawiać swój tekst. Pod koniec usłyszałam głośne oklaski. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nigdy się ta, nie czułam. Nie da się opisać szczęścia i radości jaka panowała w moim sercu. Byłam wdzięczna Dominikowi, że zabrał mnie ze sobą, ale żałowałam także, że Mateusza tu ze mną nie było. W końcu gdyby nie on nawet nie zaczęłabym swojej przygody z rapem. No, ale opowiem mu wszystko jak wróci...
Po występie Tomek zaprosił mnie za kulisy. Powiedział, że mam wielki talent i zapytał czy chciałabym go jakoś wykorzystać, Odpowiedziałam mu, że tak, a ten dał mi swój numer telefonu! mówiąc, żebym dzwoniła jak będę czegoś potrzebowała.
Po wszystkim razem z Dominikiem udałam się do domu.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak wiem, że nudny, że krótki i tak dalej... Ale tak jak mówiłam: nie umiem pisać długich rozdziałów. Mam nadzieję, że się wam spodoba ;) Dziękuję za 3 miłe komentarze! :)

środa, 22 maja 2013

Rozdział 7

* Tydzień później *
Jestem tu już tydzień, a może więcej? Nie wiem, straciłam rachubę czasu. Nie mam już siły... Dalej nie wiem dlaczego mnie porwali i chyba się już nie dowiem. Całe dnie siedzę i zastanawiam się czy kiedykolwiek mnie wypuszczą? Szczerze? Straciłam już nadzieję. Kolejny dzień mija... Nawet nie wiem która jej godzina. W pewnym momencie usłyszałam zgrzyt w drzwiach, a po chwili do pomieszczenia wszedł jeden z gości, którzy mnie tu więzią. 
- No jak maleńka? Jesteś głodna? A może czegoś potrzebujesz? - zapytał " troskliwie ".
- Chcę stąd wyjść, albo przynajmniej dowiedzieć się dlaczego tutaj jestem?
- No dobrze, powiem ci. Nie myśl, że jesteśmy jakimiś pedofilami czy coś. Szef dał nam zlecenie, że mamy cię tutaj zamknąć. W sumie to nic więcej nie wiem.  Wydajesz się sympatyczna, jak masz na imię? Bo nawet nie wiem.
- Nadia jestem. Szef? Jak się nazywa?
- Nie powiem ci, bo nie wiem. To moja dorywcza robota. Kumple z osiedla podrzucili mi tą pracę. Potrzebuję kasy na studia. W domu mi się nie przelewa. - odpowiedział mój rozmówca. Rzeczywiście wyglądał ma młodego i sympatycznego.
- Ehm, a mógłbyś mi jakoś pomóc? Tato pewnie się o mnie martwi... To znaczy chciałam zapytać czy...
- Czy pożyczę ci telefon? Jasne! Nie wiem dlaczego, ale cię polubiłem. Tak wogule to jestem Natan. - przedstawił się.
- Tylko wiesz, konto mam zablokowane... - W tej chwili przypomniałam sobie, że przecież w kurtce, której mi nie przeszukali, zawsze noszę zapasową kartę sim. Nie wiem dlaczego, taki nawyk. W końcu mi się na coś przyda. 
Chłopak szybko podał mi telefon, zmieniłam kartę i wykręciłam numer do... Mateusza. Nie chciałam dzwonić do taty.
* Oczami Mateusza *
Siedziałem na łóżku i zastanawiałem się nad wszystkim co wydarzyło się w ciągu ostatnich tygodni kiedy usłyszałem telefon. Wyświetlił mi się nieznajomy numer. Po chwili wahania się odebrałem.
- Tak słucham?
- Mateusz?! Nawet nie wiesz jak dobrze cię słyszeć. Z tej strony Nadia. Słuchaj dzwonię, żeby powiedzieć ci, ze nic mi nie jest. dzwonię z telefonu jednego z porywaczy. On jest inny niż tamci. Pomaga mi. Słuchaj, pomóż mi się stąd wydostać. - rozgadała się nie dając mi dojść do słowa.
- Gdzie ty jesteś?! Zaraz po ciebie przyjadę. 
- Sama nie wiem, czekaj... Jestem w komórce na działkach. Adres zaraz ci prześlę sms-em. Muszę kończyć.  Cześć. - po chwili już nikogo nie było po drugiej stronie. 
Ciszyłem się jak dziecko czekając ja jakąkolwiek wiadomość z adresem. 10 minut później już znałem adres. 
* Oczami Nadii * 
Byłam wdzięczna Natanowi, że pożyczył mi telefon. Gdyby nie to nie wiem co bym zrobiła.
- Pomogę wam. - usłyszałam po chwili.
- Słucham?
- Pomogę wam się stąd wydostać. Dzisiaj ja mam tu, że tak powiem dyżur. Nie wiem jak się z tego wyplątam, ale pomogę ci.
- Naprawdę? Słuchaj, ja też ci pomogę. Mój ojciec jest prawnikiem, pewnie cę wybroni jak będzie trzeba. Tylko wiesz, co z resztą?
- O to się nie martw. Zawiadomimy policję, złapią ich. Ja sobie poradzę. - chłopak uśmiechnął się do mnie.
* Kilka godzin później * 
Siedzieliśmy na obskurnych krzesłach kiedy usłyszeliśmy ciche pukanie.
- Nadia? Jesteś tam? - po głosie rozpoznałam, ze to mój przyjaciel.
Natan wstał, żeby otworzyć drzwi. Po chwili wszyscy we trójkę po cichu zaczęliśmy wychodzić z komórki.
- No to teraz ja muszę zrobić to co ustaliliśmy. - odezwał się mój pomocnik.
- Dzwonimy na policję, potem po porywaczy i załatwiamy wszystko. 
Jak postanowiliśmy tak też zrobiliśmy. W między czasie zadzwoniłam do mojego taty. W jego głosie usłyszałam ulgę. Naprawdę się ucieszył... 
                                                             ***
- Panowie pójdą z nami. - powiedział jeden z policjantów. 
- Szybko nie wyjdziecie z więzienia. - dodał drugi.
Cieszyłam się, że już po wszystkim. Tato stał obok mnie i cały czas trzymał mnie za rękę.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteś tutaj teraz. Gdyby coś ci się stało nie wybaczył bym sobie tego. - usłyszałam po chwili.
- Tato... Pomożesz Natanowi? 
- Nadia, córeczko, oczywiście, że pomogę. Jeśli sprawa trafi do sądu, a na pewno tak się stanie, będę go bronił, ale sędzia i tak pewnie da mu łagodny wyrok za to, że pomógł cię uwolnić. - nic już nie powiedziałam, przytuliłam się do niego tylko.
* Miesiąc później *
Już po rozprawie... Bardzo się z tego cieszę. Tamci dostali po 5 lat. Uważam, że to za mało, ale i tak dobrze, że 5 a nie 2... Oczywiście sąd wziął pod uwagę sytuację mojego wybawiciela i nie skazał go. Dostał tylko kuratora. Z Mateuszem prawie nie rozmawiałam. Dlaczego? Zaraz po całej akcji musiał wyjechać do chorej ciotki do Anglii. Nie powiem, tęsknie za nim. Z Nikolą widzimy się codziennie. Powoli wszystko wraca do normy. Mati wraca za tydzień więc w końcu będziemy mogli porozmawiać...
Siedziałam sama w domu kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko pobiegłam otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stał Hubert. 
- Mogę wejść? - zapytał niepewnie. 
- Tak, jasne. - zaprosiłam go do środka. 
- Przede wszystkim chciałem cie przeprosić. Wiem, że zachowałem się jak dupek. Nie będę cię już więcej nachodził. Zresztą i tak się wyprowadzam. - usłyszałam ledwo przekraczając próg domu.
- Przyznam ci rację, zachowałeś się jak dupek, ale wybaczam ci. Nie chcę się z tobą kłócić. -odpowiedział, a po chwili wyszedł.  
Przez chwile nie wiedziałam co zrobić. W końcu udałam się z powrotem do pokoju.

----------------------------------------------------------------------------------------
Tak, wiem znowu nie jest najdłuższy, ale nie umiem takich pisać. Teraz postaram się dodawać częściej, ale nie wiem  czy to wypali. Smutno mi jest, że tak mało osób to komentuje... 
Teraz kilka słów do Kornelii - przepraszam za błędy, ale piszę szybko i nie zawsze zwracam na to uwagę. A co do pisania, to piszę to z chęcią, ale nie zawsze mam czas. Gdybym nie miała do tego chęci to bym tego wogule nie robiła. Pozdrawiam. ;)






sobota, 18 maja 2013

Rozdział 6

W nocy co chwila się budziłam. Ciągle przewracałam się z boku na bok. Po głowie chodziły mi różne myśli typu: a co jeśli on nie żartował? Co jeśli naprawdę zrobi coś moim bliskim? W uszach brzęczały mi tylko jego słowa " nikogo o tym nie informuj! Jeśli komuś powiesz ktoś z twoich bliskich pożałuje ". Muszę iść na to spotkanie. Muszę, bo inaczej zrobi coś moim bliskim, a tego już bym nie przeżyła... Najwyżej mi coś się stanie. Bożę! O czym ja myślę?! Mam nadzieję, że to tylko moja wyobraźnia... nad ranem przypomniało mi się, że razem z tatem mieliśmy iść dzisiaj na policję. Wiedziałam, że wcześnie wstaje, więc ja też to postanowiłam zrobić i powiedzieć mu, ze to wczoraj mi się musiało przewidzieć. Ten tylko powiedział, że to pewnie przez zmęczenie... Nic mu nie odpowiedziałam, udałam się tylko do swojego pokoju. Do szkoły postanowiłam nie iść, musiałam jeszcze raz to wszytko przemyśleć. Około 12 przysnęłam i przyśniło mi się, że tam poszłam. Nikogo nie widziałam, ale po chwili ktoś mnie złapał i zaczął grozić nożem. Obudziłam się zlana potem.
- Mamo, proszę pomóż mi! Nie pozwól mu zrobić mi krzywdy... - powiedziałam w myślach.Nie miałam już na nic siły. Zeszłam do kuchni i postanowiłam ugotować coś na obiad tacie. I tak nie miałam nic ciekawszego do roboty. Zaczęłam wyciągać wszystkie składniki na spaghetti, bo właśnie to miałam zamiar ugotować. O dziwo szybko je skończyłam. Jak popatrzyłam na zegarek zobaczyłam, że jest już 18! Zostały mi 4 godziny... Włączyłam więc telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. Jak zwykle nie było nic ciekawego. Postanowiłam więc napisać jakiś tekst. W tym celu z powrotem udałam się na piętro.
* Oczami Mateusza *
Nadii nie było w szkole. Zdziwiłem się, bo zawsze mnie informowała jak miało jej nie być. Może miała coś ważnego do zrobienie? Nie wiem, mam tylko nadzieję, że nic ważnego się nie stało.  Siedziałem w domu kiedy zadzwonił mój telefon:
- Halo? Nadia? Cały dzień się nie odzywałaś! Coś się stało?
- Nie nic, tylko... A dobra jutro ci opowiem, pa. - rzuciła do telefonu i się rozłączyła. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Próbowałem się do niej dodzwonić, ale miała już wyłączony telefon. Jeżeli mówiła, że nic to chyba nic. Ona mnie nigdy nie okłamała to dlaczego miała to robić tym razem?
* Oczami Nadii * 
Zadzwoniłam do niego, żeby mu o wszystkim powiedzieć, ale zaraz znowu przypomniały mi się te słowa. Miałam już tego dość. Zbliżała się już 21:30 więc postanowiłam wybrać się do parku. Postanowiłam - Musiałam... Napisałam jeszcze kartkę tacie, żeby się nie martwił i wyszłam na zewnątrz. Na ulicach już mało kto chodził. No tak, bo komu by się chciało chodzić w taką pogodę? Powolnym krokiem zmierzałam do parku, kiedy już tam doszłam usłyszałam telefon:
- A jednak przyszłaś! Grzeczna dziewczynka, mam nadzieję, że nikt o tym nie wie?- Nikomu nie mówiłam. Czego ode mnie chcesz?!' - w odpowiedzi usłyszałam tylko dźwięk rozłączenia.Po chwili usłyszałam, że ktoś podszedł obok mnie. Nie zdążyłam się odwrócić kiedy poczułam silny ból z tyłu głowy.                                                                                                 
                                    ***                                                 Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Nie wiedziałam gdzie jestem i jak się tutaj znalazłam. Dopiero po chwili przypomniałam sobie co się stało w parku. Byłam złą na siebie, że tam poszłam. W sumie to może i dobrze? Przynajmniej nic nie stanie się moim bliskim. Byłam do czegoś przywiązana. To coś byłą krzesłem. Nie mogłam się ruszyć, wszystko było zaklejone taśmą. Nie siedziałam tak długo, po zaraz przyszedł do mnie jakiś człowiek. Na głowie miał kominiarkę. Po głosie także go nie rozpoznałam. Zastanawiałam się czego on ode mnie chce. Jednak nie mogłam się odezwać, bo usta także miałam zaklejone. 
- Pewnie się zastanawiasz po co to robię? - zapytał jeden jakby czytając w moich myślach.- Powiem ci. Dlatego, że... A może jednak ci nie powiem. Im mniej będziesz wiedziała tym lepiej będziesz spała. 
* Oczami Mateusza *
Z tych nerwów już nie mogę wytrzymać. Nadia nie wróciła na noc. Jej tato mówił, że jak wrócił z pracy to już jej ie było. Jeszcze ten telefon od niej.. Jak coś się jej stanie to sobie tego nie wybaczę. Właśnie szedłem w stronę kawiarni, w której najczęściej się widujemy. Może tam ją spotkam? Po drodze zobaczyłem znaną mi sylwetkę. Hubert?- Gnoju! Co zrobiłeś Nadii?! Gdzie ona jest?! - wydarłem się na niego. Co ty gadasz? Jakiej Nadii? - Dobrze wiesz o co mi chodzi! Gdzie ona jest?!Po chwili zorientowałem się, że chłopak nie kłamie i naprawdę nie wiem  gdzie jest Nadia... Nie wiedziałem co robić. Nic mi nie mówiła, była jakaś tajemnicza. A może wyjechała? Nie wiem...



---------------------------------------------------------------
I jest następny. Nie wiem czy ciekawy czy nie... ja nawet jestem z niego zadowolona. :) Nie wiem kiedy będzie następny. Może na tygodniu coś dodam. Zobaczy się. ;)

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 5

Spotkanie z przyjaciółką skończyło się dość szybko. Sama nie wiem kiedy ten czas tak szybko zleciał... Pożegnałyśmy się i każda z nas poszła w stronę swojego domu.
Po kilkuminutowym spacerze w końcu stałam pod drzwiami domu. Zaczęłam szukać kluczy kiedy zorientowałam się, że dałam je do potrzymana Mateuszowi i zapomniałam ich odebrać. Wiedziałam, że taty jeszcze nie będzie w domu, ale i tak z nadzieją zadzwoniłam do drzwi. Tak jak myślałam nikt mi nie otworzył.
- No cóż, będę musiała poczekać, bo do Matiego już raczej nie pójdę. - westchnęłam i usiadłam na schodach. Ze spodni wyciągnęłam telefon z słuchawkami, a już po chwili słuchałam muzyki. Nie wiem dokładnie ile tak siedziałam. W pewnym momencie poczułam lekkie szarpnięcie. Przez myśl mi przeszło, że to Hubert, ale zaraz tajemniczy ktoś stanął obok mnie i okazało się, że to nikt inny jak mój przyjaciel.
- Zapomniałaś kluczy, pomyślałem, że ci je podrzucę. - powiedział.
- Dzięki. Taty w domu nie ma, a już nie miałam siły, żeby iść do ciebie po te klucze. Tak to nie wiem ile bym tu jeszcze siedziała.
- To dobrze pomyślałem! Może się gdzieś przejdziemy? Co ty na to?
- Jeśli chcesz.
Podniosłam się i ruszyliśmy w stronę parku. Jak zwykle nie mogliśmy się nagadać. Ciągle któreś z nas sobie przerywało i dodawało coś swojego. Lubiłam takie spacery w miłym towarzystwie. Już zaczynaliśmy opowiadać następną śmieszną historię kiedy zadzwonił telefon mojego towarzysza.
- Tak? [...]  Nic o tym nie wiem. [...] Nie, dlaczego? [...] Tak oczywiście, zaraz będę.
- Kto to? -zapytałam.
- Sąsiadka. Dzwoniła żeby zapytać czy rodzice zostawili dla niej jakąś paczkę czy coś. Muszę lecieć, bo prosiła żebym jej pomógł, ale najpierw cię odprowadzę.
- Nie trzeba, znam przecież drogę. Leć, bo się spóźnisz. - uśmiechnęłam się.
- Aniele ty mój. - Mateusz zaśmiał się, pocałował mnie w policzek i tyle go widziałam.
Zawróciłam i zaczęłam podążać w stronę własnego domu. W połowie drogi zaczęłam mieć dziwne przeczucie, tak jakby ktoś mnie śledził? Obejrzałam się za siebie, ale nikogo tam nie zobaczyłam. Coś jednak było nie tak, bo ciągle słyszałam jakieś kroki. Zaczęłam żałować, że Mati mnie nie odprowadził. Mijałam ostatnio zakręt koło domu kiedy usłyszałam czyjś oddech. To na pewno nie było przewidzenie! Rzuciłam się do biegu i zaczęłam szarpać za drzwi. Na szczęście były otwarte.
- Gdzie ty byłaś? - zapytał tato.
- Na spacerze. Tato ktoś mnie śledził... Zaczynam się bać.
- Słucham? Czekaj chwilkę. - Ojczulek otworzył drzwi i zaczął się rozglądać.
- Nikogo Nie widać, może ci się przewidziało?
- Nie! Słyszałam czyjeś kroki i oddech! Nie mogło mi się przewidzieć.
- Dobrze, jutro zgłosimy to na policję. Teraz idź się połóż, bo już późno.
Wolnym krokiem ruszyłam w stronę pokoju. Z  szafki wzięłam piażamę i udałam się do łazienki aby się wykopać.
Kiedy już skończyłam i położyłam się do łóżka usłyszałam dźwięk telefonu.
- Numer prywatny? Dziwne. Nie pamiętam żebym komuś go podawała. Słucham?
- Nadia Stalińska? - usłyszałam dziwny głos.
- Tak, a kto mówi?
- Jutro o 22 masz być w parku. Nikogo o tym nie informuj! Jeżeli komuś powiesz ktoś z twoich bliskich tego pożałuje!
- Halo? - krzyknęłam jednak połączenie zostało przerwane.
Zaczęłam się bać już nie na żarty. Powiedziałabym komuś, ale jeśli on nie kłamie? Nie wiem co mam robić. Chyba będę musiałam tak pójść...

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

I macie następny. Tak wiem, obiecałam, ze będzie dłuższy, ale nie mam za bardzo czasu. :( Przepraszam was za to. Dziękuję za 2 komentarze pod ostatnim rozdziałem. ;) Mam nadzieje, że pod tym będzie ich więcej. :]
Pozdrawiam!

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 4

* Oczami Mateusza *
- Szalona dziewczyna - pomyślałem wychodząc z domu Nadii.
 No, ale za to tak bardzo ją lubię. Zawsze jak ją widzę to mam banana na gębie. Dlaczego? Nie wiem, po prostu tak na mnie działa. Przyjaźnimy się już bardzo długo i ta przyjaźń jest dla mnie najważniejsza. Nawet w chłopakach nie znajduję takiego wsparcia jakim jest ona. No, a co do tego Huberta? Sam nie wiem nawet jak ten palant ma na imię... Jak się dowiedziałem, że ją zdradził myślałem, że go zabiję! No, a teraz znowu wrócił i co? Myśli, że wszystko będzie jak dawniej?! O nie! ja do tego nie dopuszczę! Dla dobra Nadii.
Z rozmyślań wyrwało mnie szarpnięcie.
- I co kurwa?! Myślisz, że zostaniesz z nią na zawsze?! Hahahah! Zobaczysz, że ona jeszcze będzie moja! Rozumiesz?! Moja! Tylko moja!
- Czy ty jesteś zdrowy? Najpierw ja zdradziłeś, a teraz co? Posłuchaj! ONA jest ze MNĄ! Do ciebie już nie wróci!
- Jesteś tego taki pewny?! Zobaczysz, że przelecę ją prędzej niż ty!
W tej chwili już nie wytrzymałem i przywaliłem mu w pysk. On nie chcąc być gorszy zrobił to samo. Zaczęliśmy się bić. Po chwili usłyszałem głos Nadii:
- Czy wyście powariowali?! Na chwilę was samych zostawić nie można! Gorzej niż dzieci!
Oboje spojrzeliśmy na nią.
- I o co wam poszło?! Nie zdziwiło mnie, że Hubert, ale ty Mateusz? Nie, ja stąd idę, ale najpierw...
Nie dokończyła, a po chwili wymierzyła mi i temu bałwanowi po siarczystym policzku. Nie spodziewałem się tego.
* Oczami Nadii *
Nie chcę z nimi gadać, a z Hubertem w szczególności. Co oni sobie wyobrażają? Nie wiem o co im poszło... Szczerze? To nawet nie chcę wiedzieć.
- Poczekaj! - usłyszałam za sobą głos Matiego.
- Nie chcę z tobą rozmawiać, daj mi spokój. Proszę...
- Ale posłuchaj. Zaczepił mnie na ulicy. Wiedziałem, że chodzi mu o ciebie. Na początku byłem spokojny, ale jak powiedział, że cię przeleci to wiesz... Nie wytrzymałem i mu przywaliłem.
- Co powiedział?!
- No, że...
- Słyszałam, głucha nie jestem. Wiedziałam, że on do normalnych nie należy, ale żeby aż tak to nie przepuszczałam.
- Przepraszam...
- Nie przepraszaj, ja ci dziękuję. - Przytuliłam się do niego.
- No proszę proszę, gołąbeczki.
- A ty tu czego? - Zapytałam ze złością.
- Taka z was para, a nawet się nie pocałujecie. Wiecie co? Może wy po prostu nie jesteście razem?
Mateusz spojrzał na mnie pytająco, pokiwałam mu tylko głową. Po chwili poczułam jak jego słodkie usta dotykają moich. Hubert spojrzał na nas i odszedł.
- Jeszcze mnie popamiętacie. - Powiedział.
Lekko się uśmiechnęłam. Mój przyjaciel także.
- Nie martw się, ja cię obronię. - Usłyszałam.
- Tak? - Zaśmiałam się.
- Dla ciebie wszystko. - Odpowiedział z wielkim uśmiechem.
Ciszyłam się, że mam takiego przyjaciela. W kieszeni poczułam wibracje, szybko wyciągnęłam telefon i zobaczyłam, że dzwoni do mnie przyjaciółka.
- Nadia?! Gdzie ty do cholery jesteś?! Czekam na ciebie już pół godziny!
- Zaraz będę, wszystko ci wytłumaczę.
- Mam nadzieje, że masz jakiś bardzo ważny powód. - Nikola się zaśmiała, a po chwili rozłączyła.
- Muszę już lecieć, potem pogadamy. Pa. - zwróciłam się do towarzysza
- Pa.
10 minut później byłam już na miejscu. Wiedziałam, że moja best friend jest na mnie zła.
- No nareszcie, a teraz się tłumacz.
- Zaczęło się od tego, że wczoraj spotkałam Huberta [...] No i z tego wszystkiego musiałam  podziękować Mateuszowi i wypadło mi z głowy. - Zakończyłam swoją opowieść.
- No, masz szczęście. - Zaśmiała się. - Ale swoją drogą dlaczego on już z nią nie jest? Co mu tak nagle odbiło? I chyba do niego nie wrócisz?
- Nie wiem. Tego też nie wiem. Nie! Co ty? Nawet przez chwile o tym nie pomyślałam. W sumie to nawet nie wiem dlaczego z nim byłam. Z głupoty chyba... - Westchnęłam.

-------------------------------------------------------------------------------------------------
I jest następny! :D Wiem, do najdłuższych nie należy, ale nie mam za bardzo weny. ;/ Następny będzie dłuższy! Obiecuję! ;) A co do komentarzy... Szkoda, że pod ostatnim rozdziałem jest tylko jeden, ale no cóż, mam nadzieję, że chociaż pod tym zobaczę ich więcej. : )




czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 3

W szufladzie biurka wyszukałam kartkę i długopis. Po 15 minutach miałam już prawie cały tekst napisany. Nie wiem dlaczego, ale takie kawałki zawsze szybko piszę i nigdy nie brakuje mi do nich weny. Po chwili poczułam suchość w gardle. Sok, który miałam w pokoju skończył się, więc chcąc, nie chcąc musiałam zejść po picie do kuchni. Gdy otworzyłam drzwi o mało nie dostałam zawału. W progu stał Hubert z bukietem kwiatów w ręce. Momentalnie odechciało mi się pić. Szybko zatrzasnęłam drzwi i zamknęłam je na klucz.
- Nadia, otwórz! Chcę pogadać.
- Idź stąd! Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Daj mi spokój!
- Nie ruszę się stąd dopóki nie dasz mi wszystkiego wyjaśnić.
Niechętnie otworzyłam mu drzwi. Usiedliśmy na kanapie i Hubert zaczął rozmowę:
- Posłuchaj, ja wiem, że źle zrobiłem zrywając z tobą, ale naprawdę tęsknię za tobą. Proszę wybacz mi i daj mi jeszcze jedną szansę,
- Czy ty po polsku nie rozumiesz?! Nie wrócimy do siebie. Zrozum to! Zresztą ja już kogoś mam.
- Tak? A kogo? Znam go?
- Mateusz. A co do kwiatów to jeśli są dla mnie to daruj sobie. Nawet nie pamiętałeś, że nie cierpię tulipanów.
Chłopak poczerwieniał ze złości, szybko wstał i wyszedł z mojego pokoju.
- Pogadam sobie z nim. A ty jeszcze do mnie wrócisz, zobaczysz!
- Niedoczekanie. Tam są drzwi, odprowadzić cię? - zakpiłam z niego.
Jednak ten już nie odpowiedział, po chwili usłyszałam trzask.
Jak się już uspokoiłam zaczęłam zastanawiać się nad tym co właśnie powiedziałam. Szybko odszukałam telefon i wybrałam numer do Matiego.
- No słucham cię? Potrzebujesz jakiegoś bitu czy coś? - No tak, w końcu często dzwoniłam do niego z tej właśnie sprawie.
- To też, ale mógłbyś do mnie wpaść?
- Jasne, zaraz będę.
* 15 min później *
Usłyszałam dzwonek, szybko pobiegłam otworzyć drzwi. Tak jak się spodziewałam stał w nich mój przyjaciel. Zaprosiłam go do swojego pokoju. Po chwili siedzieliśmy razem i zaczęłam mu opowiadać całą historię.
- I tylko ty? Myślałem, że coś naprawdę się stało.
- Tylko?! Dla mnie to aż! Nie mam już do tego siły. - wykrzyknęłam i się rozpłakałam.
- Nie płacz... - Mateusz mnie przytulił. - Jak chcesz możemy udawać, że jesteśmy razem.
- I nie jesteś na mnie zły? Dziękuję...
- Nie, nie jestem. A co do bitu to masz go tu. - podał mi pytkę. - Ja niestety muszę lecieć. - pocałował mnie w policzek i tyle go widziałam.
Odtworzyłam zawartość i zaczęłam się wsłuchiwać w melodię. Nie wiem jak on to robi, że zawsze wie jakiej  akurat potrzebuję. Wzięłam do ręki kartkę z tekstem, włączyłam mikrofon i zaczęłam nagrywać. Efekt końcowy był świetny! Szybko wrzuciłam kawałek na youtube i wysłałam linka Hubertowi, żeby wiedział, że mam go za nic.
- Szaleję... - powiedziałam sama do siebie. - W ciągu 3 dni dwa kawałki. To u mnie nowość.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

I rozdział 3 skończony. Nie jest najdłuższy, ale nie wiedziałam co masz jeszcze napisać. To znaczy wiedziałam, ale myślę, że w tym rozdziale wystarczy tyle emocji. :P
A co do komentarzy... Szkoda, że ich nie widać. Nie wiem czy dalej mam pisać i czy komuś się to podoba. Widzę ile osób odwiedza ten blog i jest mi trochę smutno, że nikt nie doda  żadnego komentarza. Nawet tego z hejtem. Naprawdę, wasza opinia jest dla mnie najważniejsza. ;) Mam nadzieję, że chociaż pod tym rozdziałem pojawi się chociaż 1 komentarz. Liczę na was! :)


środa, 1 maja 2013

Rozdział 2

    * kilka godzin później *
W końcu skończyłam nagrywać swój kawałek. Tato wyszedł z domu. Pewnie dlatego, że tak głośno muzyka grała. Wiem, że powinnam była to ściszyć, ale on się musi w końcu przyzwyczaić, że nie mogę za każdym razem wyłączać tylko dlatego, że nie lubi akurat tego rodzaju muzyki.
Wrzuciłam kawałek na youtube i zaczęłam się ubierać, żeby pójść na spacer.
W pierwszej chwili nie wiedziałam gdzie mam iść, ale po krótkim rozmyślaniu postanowiłam iść do parku.
Kilka minut, a może więcej, nie wiem, straciłam rachubę czasu, spacerowałam alejkami. Rozmyślałam nad swoim życiem. Bo jak to jest? Jeszcze 2 lata temu wszystko było piękne, a teraz nie mam już prawie nic. Przez jakiegoś pirata drogowego moja mama teraz nie żyje. Miesiąc temu zostawił mnie chłopak... Dla jakiejś dziuni, dla której liczy się tylko kasa. Ech... Jak tak rozmyślałam wpadłam na pomysł, żeby pójść na cmentarz. Poszperałam po torebce i znalazłam jakieś drobne, więc najpierw poszłam do sklepu po znicz, a potem na grób mamy. Gdy byłam już na miejscu odszukałam miejsce pochowku mojej rodzicieli. Usiadłam na ławeczce i zapaliłam świeczkę. Posiedziałam jeszcze chwilkę, ale po woli zaczęłam się zbierać. Robiło się pochmurno i nie chciałam zmoknąć. Wychodząc z cmentarza zobaczyłam znaną mi sylwetkę.
- Nadia! To ty? - usłyszałam.
-  Część? Co ty tutaj robisz? Nie jesteś u swojej dziuni? - zapytałam złośliwie.
- Nie jesteśmy już razem. - odpowiedział mój eks.
Zdziwiłam się, bo jeszcze tydzień wcześniej widziałam ich na mieście i nic nie wskazywało na to, że się rozstaną. No, ale cóż, nie mój cyrk nie moje małpy.
- Sorki, ale spieszę się do domu, cześć. - powiedziałam pospiesznie.
- Nadia, zaczekaj! - usłyszałam za sobą, ale już się nie odwracałam.
Nie chciałam z nim rozmawiać. Za bardzo mnie zranił...

* 15 min później *
Siedziałam już w domu jak przyszedł mi sms. Jak zobaczyłam na wyświetlaczu imię " Hubert " myślałam, że wybuchnę. Czego on jeszcze ode mnie chciał? Nie zrozumiał, że nie chcę z nim rozmwiać, po tej akcji na alejach? Jak przeczytałam treść wiadomości wyplułam sok, który właśnie miałam w ustach. " Nadia, tęsknię za tobą. Wiem, że źle zrobiłem zrywając z tobą, ale proszę daj mi jeszcze jedną szansę ". On  chyba zwariował?! Już chciałam mu napisać co o tym myślę, ale wpadłam na świetny pomysł.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uff, skończyłam. :D Mam nadzieje, że ktoś to w końcu skomentuje. ;) Jak widzicie coś zaczęło się dziać! :D Jest ktoś ciekawy na jaki pomysł wpadła Nadia? :p
Komentujcie. <3

wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 1

Jak zwykle siedziałam w swoim pokoju i słuchałam muzyki. W pewnej chwili usłyszałam krzyk:
- Ścisz to! - Po głosie rozpoznałam, że to mój tato. No tak, mogłam się tego spodziewać. Jak zwykle ma z tym problem... Nie rozumie tego, ze RAP jest dla mnie całym życiem i na pewno nigdy z niego nie zrezygnuję. 
- Mogłabyś to wyłączyć?! Gdyby to jeszcze byłą jakaś normalna muzyka to rozumiem, ale to jakieś zwykłe dziadostwo! - Mój ojczulek wparował do mojego pokoju i jak zwykle wyrażał swoją opinię. 
- Jak skończę to ściszę! - Odpowiedziałam.
- Co ty niby znowu masz kończyć? 
Tego już nie wytrzymałam. Codziennie widzi co robię i dalej tego nie wie... 
W tej chwili się wam przedstawię. Mam na imię Nadia. Mam 16 lat i piszę swoje teksty. Od jakiegoś czasu również je nagrywam. Kocham to i nie skończę z tym z powodu ojca , który nie cierpi rapu. Trudno... Sama dobrze sobie radzę. Mam przyjaciółkę Nikole. Ona także ma 16 lat. I przyjaciela Mateusza, on z kolei ma 18 lat. Chodzimy to tej samej klasy i obie mamy problem z tymi samymi przedmiotami. 
- Nadia, posłuchaj wiesz dobrze, że tego nienawidzę, ale jakoś wytrzymuję. Kocham cię i chcę dla ciebie jak najlepiej. Mama pewnie byłaby z ciebie dumna. Ja też jestem. Na swój własny sposób. 
- Wyjdź! - krzyknęłam.
Znowu mi o niej przypomniał... W oczach miałam łzy.
- Tęsknię Mamo... - powiedziałam do zdjęcia z rodzicielką, które stało na biurku.
- Tęsknię... - rozpłakałam się jak małe dziecko.
Moja Mama zginęła w wypadku 1,5 roku temu. Bardzo mi Jej brakuje. Często płaczę i z Nią " rozmawiam ". Tak wiem, jest to głupie, ale czasami wydaje mi się, że tylko Ona mnie rozumie, mimo, że Jej ze mną nie ma. Czasami nie mam już sił... Ale daję radę. Bo muszę... 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------ 
Siema! Tak wygląda pierwszy rozdział. :) Mam nadzieję, ze się podoba? Wiem, że nudnoo, ale dopiero zaczynam. W następnych rozdziałam akcja się rozkręci! :D
Komentujcie! to strasznie motywuje. ;)

Przedstawienie. ;)

 Cześć wszystkim! Mam na imię Luiza i będę tu opisywała historię pewnej dziewczyna, która bardzo by chciała zostać raperką. Jej życie nie jest za wesołe, a pomimo to nie zrezygnuje z marzeń. ;) Historia jest przeze mnie wymyślana, ale będą tu także kawałki z mojego życia prywatnego. :] Osobiście też interesuję się repem i to pewnie ułatwi mi pisanie. :D Jeszcze dzisiaj dodam pierwszy rozdział! Pozdro. :)