piątek, 12 lipca 2013

WAŻNE!!!

Nie wiem po co piszę tego bloga. Najlepiej jakbym go usunęła. Bez sensu, że czytają go 2 osoby. Jedna z tych dwóch jest moją przyjaciółką, także wiadomo, że będzie go czytała. Dla jednej osoby nie warto. Serio tylko 2 osoby go czytają? Naprawdę dzięki 2 osobom mam tyle wyświetleń? Jakoś w to nie wierzę. Także jeżeli chcecie żebym kontynuowała tego bloga i dodała następny rozdział POD TYM WPISEM MUSI BYĆ MINIMUM 6 KOMENTARZY! Jak będzie to dodam następny, a jak nie to trudno... 
Pozdro!

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 11

To nie możliwe żebym tyle spała. Wydaje mi się, że dopiero się położyłam...
- Ee, jesteś tam? - z rozmyśleń wyrwał mnie Mateusz.
- Jestem, jestem. Co mówiłeś?
- Pytałem czy mam do ciebie wpaść?
- Jak ci się chce to wpadaj.
                                                                             ***
Po całym domu roznosił się zapach naleśników. Mój, że tak powiem " opiekun " wymyślił, że ugotuje mi obiad, a że za bardzo tego nie umie robić to usmażył naleśniki. Oczywiście z moją pomocą. Nie powiem, że były złe, bo były dobre. Nawet bardzo. Tylko za dużo bitej śmietany. No, ale da się przeżyć. Zasiedzieliśmy się tak, że nawet nie wiem kiedy minęły 4 godziny. Dobrze się bawiliśmy i dlatego. Przypomniałam sobie, że o 19 miał zadzwonić tato więc poprosiłam Mateusza, żeby przyniósł mi telefon, który zostawiłam w łazience.
- Co mi zrobisz jak powiem, że go tutaj nie ma? - zapytał po chwili.
- Jak nie ma? Przecież go tam zostawiłam, a przynajmniej tak mi się wydaje.
- To chyba źle ci się wydaje. Jesteś pewna, że jest tutaj? Poszukaj koło siebie.
Nie chciałam wyjść na idiotkę więc upierałam się przy swoim zdaniu, ale tak jak powiedział telefon rzeczywiście leżał koło mnie.
- Zakochana? - zapytał z uśmiechem.
- Może...
- Oo, a w kim?
- Powiedziałam, że może! A teraz się zatkaj, bo mój tato dzwoni.
Od ojca dowiedziałam się tyle co nic. Powiedział tylko, że jeszcze jadą, że nie może rozmawiać i że zadzwoni jak będą na miejscu. Trochę się wkurzyłam, ale po chwili mi przeszło, bo uświadomiłam sobie, że odkąd wyjechał ani razu o nim nie pomyślałam. W sumie to teraz też nie za bardzo miałam na to ochotę.
Kiedy Mateusz poszedł do domu postanowiłam się położyć, bo byłam bardzo zmęczona. Ślimaczym tempem udałam się do pokoju obok i od razu walnęłam się na łóżko. Nawet nie chciało mi się wykąpać.
* Następnego dnia *
Wstałam około 12. W lodówce nie było nic do jedzenia więc postanowiłam udać się do sklepu. Nie miałam daleko więc z kulami dałabym radę, a reklamówkę z zakupami jakoś zawieszę. Wyszłam z domu i przeszłam na drugą stronę ulicy. W oddali załważyłam Mateusza z jakąś dziewczyną. Całowali się. Momentalnie w oczach pojawiły mi się łzy. Nie wiem dlaczego... Nie miałam prawa płakać, przecież nic mi nie obiecywał, a jednak zrobiło mi się przykro. Powinnam się cieszyć, że pewnie jest szczęśliwy, a nie beczeć jak durna... Przecież on nawet nie wie, że GO KOCHAM. Nie chciałam żeby mnie zauważył więc najszybciej jak potrafiłam doszłam do domu. Jednak nie udało mi się przejść nie zauważalnie. Chłopak spojrzał na mnie i zaczął biec w moją stronę. Na szczęście byłam już przy drzwiach i mnie nie dogonił. Szybko je zatrzasnęłam i przekręciłam klucz w zamku.
- Nadia otwórz! Wytłumaczę ci wszystko.
- Nie chcę tego słuchać. Nie jesteśmy razem więc nie masz co mi tłumaczyć. Idź stąd!
- Nadia, proszę...
- Nie! Idź i nie przychodź tu więcej. Nie dzwoń, nie pisz. Idź! - powiedziałam te słowa i udałam się do sąsiedniego pokoju. Nie powinnam tak reagować. Może się umawiać z kim chce. Mi nic do tego. Był moment kiedy nawet chciałam do niego zadzwonić i przeprosić, ale jednak z tego zrezygnowałam.

* Kilka dni później *

Od kilku dni się z nim nie kontaktuje. Nie pisał sms-y, dzwonił, w sumie to nie mam ochoty z nim gadać. Z tego co wiem to u taty wszystko w porządku więc nie mam się czym martwić. Siedziałam na kanapie i oglądałam telewizje kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Powoli ruszyłam w ich stronę. Gdy tylko je otworzyłam od razu chciałam zamknąć, ale ten ktoś przytrzymał je tak mocno, że w końcu odpuściłam i wpuściłam go do domu.
- Dasz mi wszystko wytłumaczyć?
- Skoro już to jesteś... Nie musisz się tłumaczyć, przecież nic nie zrobiłeś. To i tak nie moja sprawa.,
- To nie tak jak myślisz. Ja jej nie całowałem. To ona rzuciła się na mnie. Kiedy ty to zobaczyłaś to akurat się od niej uwolniłem. Przepraszam.
- Za co? Powtarzam ci kolejny raz, że nie musisz się tłumaczyć. Nie jesteśmy razem i nie mam o to do ciebie żalu.
- Masz, masz. - powiedział z uśmiechem.
- Nie mam i daj już spokój.          
- Ty po prostu byłaś i jesteś zazdrosna.
- Słucham?
- Nie mów już tyle, ok?
- Co masz na myśli?
- To. - powiedział po czym niespodziewanie mnie pocałował.
Byłam tym zaskoczona, ale bardzo mi się to podobało. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam kiedy się pd siebie oderwaliśmy.
- Nie wiesz?
- Nie... Powiesz mi?
- Bo cię kocham. Od dłuższego czasu jesteś dla mnie najważniejsza...


----------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobra, wiem miał być na przełomie piątek/sobota, ale kompletnie nie miałam do tego głowy ;/ mam nadzieję, że ten rozdział chociaż trochę się wam podoba. ;)