czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 8

Siedziałam w domu i nie wiedziałam co mam robić. Nikola była czymś zajęta więc nie miałyśmy jak się spotkać. Taty nie było w domu. W sumie to nawet przyzwyczaiłam się, że rzadko kiedy go widzę.  W pewnej chwili zadzwonił telefon. Szybko podbiegłam, żeby go odebrać, ale jak zwykle nie zdążyłam. Na szczęście ten ktoś zadzwonił po raz drugi.
- Słucham? - powiedziałam szybko.
- Cześć Nadia, sprawę mam.
- Co się stało?
- Bo wiesz, ostatnio mało kiedy się widzimy, a teraz jest okazja, żeby się spotkać. Co ty na to? - zapytał mój rozmówca.
- Jasne, okej tylko... No ja nie wiem z kim rozmawiam...
- A sorki! Dominik, chyba mnie nie zapomniałaś?
- Nie no co ty? Po prostu nie miałam zapisanego numeru. A gdzie chcesz się spotkać? I kiedy?
- A jest taka akcja. Koncert Grubsona. Wiem, że go kiedyś słuchałaś i pomyślałem że...
- Czekaj czekaj, chcesz powiedzieć, że zapraszasz mnie na koncert Tomka?
- No tak, ale jeśli nie chcesz to ja nie będę ci zawracał głowy.
- Wiesz, że to jest najlepsza propozycja którą dostałam w ciągu ostatniego miesiąca?
- Czyli, że się zgadzasz? Super! To ja będę po ciebie o 19.
Ucieszyłam się, bo miałam plany na wieczór i w końcu zobaczę jednego z moich idoli. Spojrzałam na zegarek, dochodziła 13. Postanowiłam Zrobić sobie coś do jedzenia. Przez chwilę zastanawiałam się co, ale w końcu padło na  naleśniki. Wyciągnęłam z lodówki mleko i jajka, a z szafki mąkę i inne potrzebne składniki. Pół godziny później placki miałam już gotowe. Szybko je zjadłam i postanowiłam wyjść na miasto.  Chodziłam tak bez celu. W pewnym momencie zobaczyłam plakat z informacją o koncercie Grubsona. Podeszłam bliżej żeby dowiedzieć się gdzie dokładnie się odbędzie. Po odczytaniu udałam się w stronę domu, żeby trochę się przyszykować. Ubrałam się w niebieskie rurki i fioletową bluzę. Rzęsy lekko maznęłam tuszem a usta błyszczykiem. W stercie ciuchów znalazłam jeszcze czarno - niebieskiego full capa i byłam gotowa do wyjścia. Była 18:30 więc miałam jeszcze pól godziny do przyjścia Dominika. 
                                                                            ***
Przed sceną było mnóstwo ludzi. Chciałam podejść trochę bliżej, ale nie miałam jak tak się dostać. Wszyscy się przepychali i zachowywali jakby wyszli z puszczy. W końcu się poddałam i stanęłam obok nich wszystkich. Po niedługim czekaniu na scenie pojawił się gościu od zapowiedzi, a zaraz po nim wszyscy zobaczyliśmy Tomka. Mówił coś do wszystkich, ale pisk dziewczyn stojących pod sceną wszystko zagłuszał. Pierwszy kawałek, który usłyszeliśmy to było : " Na szczycie ". Potem już jakoś się potoczyło. Pod koniec występu okazało się, że został rozstrzygnięty jakiś konkurs czy coś. Zbytnio nie zwracałam na to uwagi, ponieważ nigdy nic nie wygrałam więc i tym razem nie miałam na to szans. 
- Wyciągnij swój bilet, może wygrasz. - krzyknął Dominik. 
Nie chciałam tego robić, bo co mi to da? No, ale dla świętego spokoju sprawdziłam, a po chwili usłyszałam słowa:
- Na scenę zapraszamy osobę, która posiada bilet z numerem... 87!
Zaczęłam bić brawo temu komuś.
- Nadia! Ty Ty! WYGRAŁAŚ! Idź na scenę. - mój towarzysz darł się jak głupi.
Przez chwilę nie wiedziałam o co mu chodzi, ale po chwili zorientowałam się, że bilet z takim numerem trzymam w ręce. Oszołomiona udałam się na scenę. 
Zostałam poproszona o przedstawienie się. Grusbon podszedł do mnie i zapytał czy chciałabym coś zaśpiewać. Trochę się wstydziłam, ale krótkim namyśleniu się powiedziałam mu, że chciałabym zarapować swój kawałek. Taka okazja mogła się już nie powtórzyć, a przecież zawsze chciałam zostać raperką. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam przedstawiać swój tekst. Pod koniec usłyszałam głośne oklaski. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nigdy się ta, nie czułam. Nie da się opisać szczęścia i radości jaka panowała w moim sercu. Byłam wdzięczna Dominikowi, że zabrał mnie ze sobą, ale żałowałam także, że Mateusza tu ze mną nie było. W końcu gdyby nie on nawet nie zaczęłabym swojej przygody z rapem. No, ale opowiem mu wszystko jak wróci...
Po występie Tomek zaprosił mnie za kulisy. Powiedział, że mam wielki talent i zapytał czy chciałabym go jakoś wykorzystać, Odpowiedziałam mu, że tak, a ten dał mi swój numer telefonu! mówiąc, żebym dzwoniła jak będę czegoś potrzebowała.
Po wszystkim razem z Dominikiem udałam się do domu.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak wiem, że nudny, że krótki i tak dalej... Ale tak jak mówiłam: nie umiem pisać długich rozdziałów. Mam nadzieję, że się wam spodoba ;) Dziękuję za 3 miłe komentarze! :)

środa, 22 maja 2013

Rozdział 7

* Tydzień później *
Jestem tu już tydzień, a może więcej? Nie wiem, straciłam rachubę czasu. Nie mam już siły... Dalej nie wiem dlaczego mnie porwali i chyba się już nie dowiem. Całe dnie siedzę i zastanawiam się czy kiedykolwiek mnie wypuszczą? Szczerze? Straciłam już nadzieję. Kolejny dzień mija... Nawet nie wiem która jej godzina. W pewnym momencie usłyszałam zgrzyt w drzwiach, a po chwili do pomieszczenia wszedł jeden z gości, którzy mnie tu więzią. 
- No jak maleńka? Jesteś głodna? A może czegoś potrzebujesz? - zapytał " troskliwie ".
- Chcę stąd wyjść, albo przynajmniej dowiedzieć się dlaczego tutaj jestem?
- No dobrze, powiem ci. Nie myśl, że jesteśmy jakimiś pedofilami czy coś. Szef dał nam zlecenie, że mamy cię tutaj zamknąć. W sumie to nic więcej nie wiem.  Wydajesz się sympatyczna, jak masz na imię? Bo nawet nie wiem.
- Nadia jestem. Szef? Jak się nazywa?
- Nie powiem ci, bo nie wiem. To moja dorywcza robota. Kumple z osiedla podrzucili mi tą pracę. Potrzebuję kasy na studia. W domu mi się nie przelewa. - odpowiedział mój rozmówca. Rzeczywiście wyglądał ma młodego i sympatycznego.
- Ehm, a mógłbyś mi jakoś pomóc? Tato pewnie się o mnie martwi... To znaczy chciałam zapytać czy...
- Czy pożyczę ci telefon? Jasne! Nie wiem dlaczego, ale cię polubiłem. Tak wogule to jestem Natan. - przedstawił się.
- Tylko wiesz, konto mam zablokowane... - W tej chwili przypomniałam sobie, że przecież w kurtce, której mi nie przeszukali, zawsze noszę zapasową kartę sim. Nie wiem dlaczego, taki nawyk. W końcu mi się na coś przyda. 
Chłopak szybko podał mi telefon, zmieniłam kartę i wykręciłam numer do... Mateusza. Nie chciałam dzwonić do taty.
* Oczami Mateusza *
Siedziałem na łóżku i zastanawiałem się nad wszystkim co wydarzyło się w ciągu ostatnich tygodni kiedy usłyszałem telefon. Wyświetlił mi się nieznajomy numer. Po chwili wahania się odebrałem.
- Tak słucham?
- Mateusz?! Nawet nie wiesz jak dobrze cię słyszeć. Z tej strony Nadia. Słuchaj dzwonię, żeby powiedzieć ci, ze nic mi nie jest. dzwonię z telefonu jednego z porywaczy. On jest inny niż tamci. Pomaga mi. Słuchaj, pomóż mi się stąd wydostać. - rozgadała się nie dając mi dojść do słowa.
- Gdzie ty jesteś?! Zaraz po ciebie przyjadę. 
- Sama nie wiem, czekaj... Jestem w komórce na działkach. Adres zaraz ci prześlę sms-em. Muszę kończyć.  Cześć. - po chwili już nikogo nie było po drugiej stronie. 
Ciszyłem się jak dziecko czekając ja jakąkolwiek wiadomość z adresem. 10 minut później już znałem adres. 
* Oczami Nadii * 
Byłam wdzięczna Natanowi, że pożyczył mi telefon. Gdyby nie to nie wiem co bym zrobiła.
- Pomogę wam. - usłyszałam po chwili.
- Słucham?
- Pomogę wam się stąd wydostać. Dzisiaj ja mam tu, że tak powiem dyżur. Nie wiem jak się z tego wyplątam, ale pomogę ci.
- Naprawdę? Słuchaj, ja też ci pomogę. Mój ojciec jest prawnikiem, pewnie cę wybroni jak będzie trzeba. Tylko wiesz, co z resztą?
- O to się nie martw. Zawiadomimy policję, złapią ich. Ja sobie poradzę. - chłopak uśmiechnął się do mnie.
* Kilka godzin później * 
Siedzieliśmy na obskurnych krzesłach kiedy usłyszeliśmy ciche pukanie.
- Nadia? Jesteś tam? - po głosie rozpoznałam, ze to mój przyjaciel.
Natan wstał, żeby otworzyć drzwi. Po chwili wszyscy we trójkę po cichu zaczęliśmy wychodzić z komórki.
- No to teraz ja muszę zrobić to co ustaliliśmy. - odezwał się mój pomocnik.
- Dzwonimy na policję, potem po porywaczy i załatwiamy wszystko. 
Jak postanowiliśmy tak też zrobiliśmy. W między czasie zadzwoniłam do mojego taty. W jego głosie usłyszałam ulgę. Naprawdę się ucieszył... 
                                                             ***
- Panowie pójdą z nami. - powiedział jeden z policjantów. 
- Szybko nie wyjdziecie z więzienia. - dodał drugi.
Cieszyłam się, że już po wszystkim. Tato stał obok mnie i cały czas trzymał mnie za rękę.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteś tutaj teraz. Gdyby coś ci się stało nie wybaczył bym sobie tego. - usłyszałam po chwili.
- Tato... Pomożesz Natanowi? 
- Nadia, córeczko, oczywiście, że pomogę. Jeśli sprawa trafi do sądu, a na pewno tak się stanie, będę go bronił, ale sędzia i tak pewnie da mu łagodny wyrok za to, że pomógł cię uwolnić. - nic już nie powiedziałam, przytuliłam się do niego tylko.
* Miesiąc później *
Już po rozprawie... Bardzo się z tego cieszę. Tamci dostali po 5 lat. Uważam, że to za mało, ale i tak dobrze, że 5 a nie 2... Oczywiście sąd wziął pod uwagę sytuację mojego wybawiciela i nie skazał go. Dostał tylko kuratora. Z Mateuszem prawie nie rozmawiałam. Dlaczego? Zaraz po całej akcji musiał wyjechać do chorej ciotki do Anglii. Nie powiem, tęsknie za nim. Z Nikolą widzimy się codziennie. Powoli wszystko wraca do normy. Mati wraca za tydzień więc w końcu będziemy mogli porozmawiać...
Siedziałam sama w domu kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko pobiegłam otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stał Hubert. 
- Mogę wejść? - zapytał niepewnie. 
- Tak, jasne. - zaprosiłam go do środka. 
- Przede wszystkim chciałem cie przeprosić. Wiem, że zachowałem się jak dupek. Nie będę cię już więcej nachodził. Zresztą i tak się wyprowadzam. - usłyszałam ledwo przekraczając próg domu.
- Przyznam ci rację, zachowałeś się jak dupek, ale wybaczam ci. Nie chcę się z tobą kłócić. -odpowiedział, a po chwili wyszedł.  
Przez chwile nie wiedziałam co zrobić. W końcu udałam się z powrotem do pokoju.

----------------------------------------------------------------------------------------
Tak, wiem znowu nie jest najdłuższy, ale nie umiem takich pisać. Teraz postaram się dodawać częściej, ale nie wiem  czy to wypali. Smutno mi jest, że tak mało osób to komentuje... 
Teraz kilka słów do Kornelii - przepraszam za błędy, ale piszę szybko i nie zawsze zwracam na to uwagę. A co do pisania, to piszę to z chęcią, ale nie zawsze mam czas. Gdybym nie miała do tego chęci to bym tego wogule nie robiła. Pozdrawiam. ;)






sobota, 18 maja 2013

Rozdział 6

W nocy co chwila się budziłam. Ciągle przewracałam się z boku na bok. Po głowie chodziły mi różne myśli typu: a co jeśli on nie żartował? Co jeśli naprawdę zrobi coś moim bliskim? W uszach brzęczały mi tylko jego słowa " nikogo o tym nie informuj! Jeśli komuś powiesz ktoś z twoich bliskich pożałuje ". Muszę iść na to spotkanie. Muszę, bo inaczej zrobi coś moim bliskim, a tego już bym nie przeżyła... Najwyżej mi coś się stanie. Bożę! O czym ja myślę?! Mam nadzieję, że to tylko moja wyobraźnia... nad ranem przypomniało mi się, że razem z tatem mieliśmy iść dzisiaj na policję. Wiedziałam, że wcześnie wstaje, więc ja też to postanowiłam zrobić i powiedzieć mu, ze to wczoraj mi się musiało przewidzieć. Ten tylko powiedział, że to pewnie przez zmęczenie... Nic mu nie odpowiedziałam, udałam się tylko do swojego pokoju. Do szkoły postanowiłam nie iść, musiałam jeszcze raz to wszytko przemyśleć. Około 12 przysnęłam i przyśniło mi się, że tam poszłam. Nikogo nie widziałam, ale po chwili ktoś mnie złapał i zaczął grozić nożem. Obudziłam się zlana potem.
- Mamo, proszę pomóż mi! Nie pozwól mu zrobić mi krzywdy... - powiedziałam w myślach.Nie miałam już na nic siły. Zeszłam do kuchni i postanowiłam ugotować coś na obiad tacie. I tak nie miałam nic ciekawszego do roboty. Zaczęłam wyciągać wszystkie składniki na spaghetti, bo właśnie to miałam zamiar ugotować. O dziwo szybko je skończyłam. Jak popatrzyłam na zegarek zobaczyłam, że jest już 18! Zostały mi 4 godziny... Włączyłam więc telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. Jak zwykle nie było nic ciekawego. Postanowiłam więc napisać jakiś tekst. W tym celu z powrotem udałam się na piętro.
* Oczami Mateusza *
Nadii nie było w szkole. Zdziwiłem się, bo zawsze mnie informowała jak miało jej nie być. Może miała coś ważnego do zrobienie? Nie wiem, mam tylko nadzieję, że nic ważnego się nie stało.  Siedziałem w domu kiedy zadzwonił mój telefon:
- Halo? Nadia? Cały dzień się nie odzywałaś! Coś się stało?
- Nie nic, tylko... A dobra jutro ci opowiem, pa. - rzuciła do telefonu i się rozłączyła. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Próbowałem się do niej dodzwonić, ale miała już wyłączony telefon. Jeżeli mówiła, że nic to chyba nic. Ona mnie nigdy nie okłamała to dlaczego miała to robić tym razem?
* Oczami Nadii * 
Zadzwoniłam do niego, żeby mu o wszystkim powiedzieć, ale zaraz znowu przypomniały mi się te słowa. Miałam już tego dość. Zbliżała się już 21:30 więc postanowiłam wybrać się do parku. Postanowiłam - Musiałam... Napisałam jeszcze kartkę tacie, żeby się nie martwił i wyszłam na zewnątrz. Na ulicach już mało kto chodził. No tak, bo komu by się chciało chodzić w taką pogodę? Powolnym krokiem zmierzałam do parku, kiedy już tam doszłam usłyszałam telefon:
- A jednak przyszłaś! Grzeczna dziewczynka, mam nadzieję, że nikt o tym nie wie?- Nikomu nie mówiłam. Czego ode mnie chcesz?!' - w odpowiedzi usłyszałam tylko dźwięk rozłączenia.Po chwili usłyszałam, że ktoś podszedł obok mnie. Nie zdążyłam się odwrócić kiedy poczułam silny ból z tyłu głowy.                                                                                                 
                                    ***                                                 Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Nie wiedziałam gdzie jestem i jak się tutaj znalazłam. Dopiero po chwili przypomniałam sobie co się stało w parku. Byłam złą na siebie, że tam poszłam. W sumie to może i dobrze? Przynajmniej nic nie stanie się moim bliskim. Byłam do czegoś przywiązana. To coś byłą krzesłem. Nie mogłam się ruszyć, wszystko było zaklejone taśmą. Nie siedziałam tak długo, po zaraz przyszedł do mnie jakiś człowiek. Na głowie miał kominiarkę. Po głosie także go nie rozpoznałam. Zastanawiałam się czego on ode mnie chce. Jednak nie mogłam się odezwać, bo usta także miałam zaklejone. 
- Pewnie się zastanawiasz po co to robię? - zapytał jeden jakby czytając w moich myślach.- Powiem ci. Dlatego, że... A może jednak ci nie powiem. Im mniej będziesz wiedziała tym lepiej będziesz spała. 
* Oczami Mateusza *
Z tych nerwów już nie mogę wytrzymać. Nadia nie wróciła na noc. Jej tato mówił, że jak wrócił z pracy to już jej ie było. Jeszcze ten telefon od niej.. Jak coś się jej stanie to sobie tego nie wybaczę. Właśnie szedłem w stronę kawiarni, w której najczęściej się widujemy. Może tam ją spotkam? Po drodze zobaczyłem znaną mi sylwetkę. Hubert?- Gnoju! Co zrobiłeś Nadii?! Gdzie ona jest?! - wydarłem się na niego. Co ty gadasz? Jakiej Nadii? - Dobrze wiesz o co mi chodzi! Gdzie ona jest?!Po chwili zorientowałem się, że chłopak nie kłamie i naprawdę nie wiem  gdzie jest Nadia... Nie wiedziałem co robić. Nic mi nie mówiła, była jakaś tajemnicza. A może wyjechała? Nie wiem...



---------------------------------------------------------------
I jest następny. Nie wiem czy ciekawy czy nie... ja nawet jestem z niego zadowolona. :) Nie wiem kiedy będzie następny. Może na tygodniu coś dodam. Zobaczy się. ;)

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 5

Spotkanie z przyjaciółką skończyło się dość szybko. Sama nie wiem kiedy ten czas tak szybko zleciał... Pożegnałyśmy się i każda z nas poszła w stronę swojego domu.
Po kilkuminutowym spacerze w końcu stałam pod drzwiami domu. Zaczęłam szukać kluczy kiedy zorientowałam się, że dałam je do potrzymana Mateuszowi i zapomniałam ich odebrać. Wiedziałam, że taty jeszcze nie będzie w domu, ale i tak z nadzieją zadzwoniłam do drzwi. Tak jak myślałam nikt mi nie otworzył.
- No cóż, będę musiała poczekać, bo do Matiego już raczej nie pójdę. - westchnęłam i usiadłam na schodach. Ze spodni wyciągnęłam telefon z słuchawkami, a już po chwili słuchałam muzyki. Nie wiem dokładnie ile tak siedziałam. W pewnym momencie poczułam lekkie szarpnięcie. Przez myśl mi przeszło, że to Hubert, ale zaraz tajemniczy ktoś stanął obok mnie i okazało się, że to nikt inny jak mój przyjaciel.
- Zapomniałaś kluczy, pomyślałem, że ci je podrzucę. - powiedział.
- Dzięki. Taty w domu nie ma, a już nie miałam siły, żeby iść do ciebie po te klucze. Tak to nie wiem ile bym tu jeszcze siedziała.
- To dobrze pomyślałem! Może się gdzieś przejdziemy? Co ty na to?
- Jeśli chcesz.
Podniosłam się i ruszyliśmy w stronę parku. Jak zwykle nie mogliśmy się nagadać. Ciągle któreś z nas sobie przerywało i dodawało coś swojego. Lubiłam takie spacery w miłym towarzystwie. Już zaczynaliśmy opowiadać następną śmieszną historię kiedy zadzwonił telefon mojego towarzysza.
- Tak? [...]  Nic o tym nie wiem. [...] Nie, dlaczego? [...] Tak oczywiście, zaraz będę.
- Kto to? -zapytałam.
- Sąsiadka. Dzwoniła żeby zapytać czy rodzice zostawili dla niej jakąś paczkę czy coś. Muszę lecieć, bo prosiła żebym jej pomógł, ale najpierw cię odprowadzę.
- Nie trzeba, znam przecież drogę. Leć, bo się spóźnisz. - uśmiechnęłam się.
- Aniele ty mój. - Mateusz zaśmiał się, pocałował mnie w policzek i tyle go widziałam.
Zawróciłam i zaczęłam podążać w stronę własnego domu. W połowie drogi zaczęłam mieć dziwne przeczucie, tak jakby ktoś mnie śledził? Obejrzałam się za siebie, ale nikogo tam nie zobaczyłam. Coś jednak było nie tak, bo ciągle słyszałam jakieś kroki. Zaczęłam żałować, że Mati mnie nie odprowadził. Mijałam ostatnio zakręt koło domu kiedy usłyszałam czyjś oddech. To na pewno nie było przewidzenie! Rzuciłam się do biegu i zaczęłam szarpać za drzwi. Na szczęście były otwarte.
- Gdzie ty byłaś? - zapytał tato.
- Na spacerze. Tato ktoś mnie śledził... Zaczynam się bać.
- Słucham? Czekaj chwilkę. - Ojczulek otworzył drzwi i zaczął się rozglądać.
- Nikogo Nie widać, może ci się przewidziało?
- Nie! Słyszałam czyjeś kroki i oddech! Nie mogło mi się przewidzieć.
- Dobrze, jutro zgłosimy to na policję. Teraz idź się połóż, bo już późno.
Wolnym krokiem ruszyłam w stronę pokoju. Z  szafki wzięłam piażamę i udałam się do łazienki aby się wykopać.
Kiedy już skończyłam i położyłam się do łóżka usłyszałam dźwięk telefonu.
- Numer prywatny? Dziwne. Nie pamiętam żebym komuś go podawała. Słucham?
- Nadia Stalińska? - usłyszałam dziwny głos.
- Tak, a kto mówi?
- Jutro o 22 masz być w parku. Nikogo o tym nie informuj! Jeżeli komuś powiesz ktoś z twoich bliskich tego pożałuje!
- Halo? - krzyknęłam jednak połączenie zostało przerwane.
Zaczęłam się bać już nie na żarty. Powiedziałabym komuś, ale jeśli on nie kłamie? Nie wiem co mam robić. Chyba będę musiałam tak pójść...

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

I macie następny. Tak wiem, obiecałam, ze będzie dłuższy, ale nie mam za bardzo czasu. :( Przepraszam was za to. Dziękuję za 2 komentarze pod ostatnim rozdziałem. ;) Mam nadzieje, że pod tym będzie ich więcej. :]
Pozdrawiam!

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 4

* Oczami Mateusza *
- Szalona dziewczyna - pomyślałem wychodząc z domu Nadii.
 No, ale za to tak bardzo ją lubię. Zawsze jak ją widzę to mam banana na gębie. Dlaczego? Nie wiem, po prostu tak na mnie działa. Przyjaźnimy się już bardzo długo i ta przyjaźń jest dla mnie najważniejsza. Nawet w chłopakach nie znajduję takiego wsparcia jakim jest ona. No, a co do tego Huberta? Sam nie wiem nawet jak ten palant ma na imię... Jak się dowiedziałem, że ją zdradził myślałem, że go zabiję! No, a teraz znowu wrócił i co? Myśli, że wszystko będzie jak dawniej?! O nie! ja do tego nie dopuszczę! Dla dobra Nadii.
Z rozmyślań wyrwało mnie szarpnięcie.
- I co kurwa?! Myślisz, że zostaniesz z nią na zawsze?! Hahahah! Zobaczysz, że ona jeszcze będzie moja! Rozumiesz?! Moja! Tylko moja!
- Czy ty jesteś zdrowy? Najpierw ja zdradziłeś, a teraz co? Posłuchaj! ONA jest ze MNĄ! Do ciebie już nie wróci!
- Jesteś tego taki pewny?! Zobaczysz, że przelecę ją prędzej niż ty!
W tej chwili już nie wytrzymałem i przywaliłem mu w pysk. On nie chcąc być gorszy zrobił to samo. Zaczęliśmy się bić. Po chwili usłyszałem głos Nadii:
- Czy wyście powariowali?! Na chwilę was samych zostawić nie można! Gorzej niż dzieci!
Oboje spojrzeliśmy na nią.
- I o co wam poszło?! Nie zdziwiło mnie, że Hubert, ale ty Mateusz? Nie, ja stąd idę, ale najpierw...
Nie dokończyła, a po chwili wymierzyła mi i temu bałwanowi po siarczystym policzku. Nie spodziewałem się tego.
* Oczami Nadii *
Nie chcę z nimi gadać, a z Hubertem w szczególności. Co oni sobie wyobrażają? Nie wiem o co im poszło... Szczerze? To nawet nie chcę wiedzieć.
- Poczekaj! - usłyszałam za sobą głos Matiego.
- Nie chcę z tobą rozmawiać, daj mi spokój. Proszę...
- Ale posłuchaj. Zaczepił mnie na ulicy. Wiedziałem, że chodzi mu o ciebie. Na początku byłem spokojny, ale jak powiedział, że cię przeleci to wiesz... Nie wytrzymałem i mu przywaliłem.
- Co powiedział?!
- No, że...
- Słyszałam, głucha nie jestem. Wiedziałam, że on do normalnych nie należy, ale żeby aż tak to nie przepuszczałam.
- Przepraszam...
- Nie przepraszaj, ja ci dziękuję. - Przytuliłam się do niego.
- No proszę proszę, gołąbeczki.
- A ty tu czego? - Zapytałam ze złością.
- Taka z was para, a nawet się nie pocałujecie. Wiecie co? Może wy po prostu nie jesteście razem?
Mateusz spojrzał na mnie pytająco, pokiwałam mu tylko głową. Po chwili poczułam jak jego słodkie usta dotykają moich. Hubert spojrzał na nas i odszedł.
- Jeszcze mnie popamiętacie. - Powiedział.
Lekko się uśmiechnęłam. Mój przyjaciel także.
- Nie martw się, ja cię obronię. - Usłyszałam.
- Tak? - Zaśmiałam się.
- Dla ciebie wszystko. - Odpowiedział z wielkim uśmiechem.
Ciszyłam się, że mam takiego przyjaciela. W kieszeni poczułam wibracje, szybko wyciągnęłam telefon i zobaczyłam, że dzwoni do mnie przyjaciółka.
- Nadia?! Gdzie ty do cholery jesteś?! Czekam na ciebie już pół godziny!
- Zaraz będę, wszystko ci wytłumaczę.
- Mam nadzieje, że masz jakiś bardzo ważny powód. - Nikola się zaśmiała, a po chwili rozłączyła.
- Muszę już lecieć, potem pogadamy. Pa. - zwróciłam się do towarzysza
- Pa.
10 minut później byłam już na miejscu. Wiedziałam, że moja best friend jest na mnie zła.
- No nareszcie, a teraz się tłumacz.
- Zaczęło się od tego, że wczoraj spotkałam Huberta [...] No i z tego wszystkiego musiałam  podziękować Mateuszowi i wypadło mi z głowy. - Zakończyłam swoją opowieść.
- No, masz szczęście. - Zaśmiała się. - Ale swoją drogą dlaczego on już z nią nie jest? Co mu tak nagle odbiło? I chyba do niego nie wrócisz?
- Nie wiem. Tego też nie wiem. Nie! Co ty? Nawet przez chwile o tym nie pomyślałam. W sumie to nawet nie wiem dlaczego z nim byłam. Z głupoty chyba... - Westchnęłam.

-------------------------------------------------------------------------------------------------
I jest następny! :D Wiem, do najdłuższych nie należy, ale nie mam za bardzo weny. ;/ Następny będzie dłuższy! Obiecuję! ;) A co do komentarzy... Szkoda, że pod ostatnim rozdziałem jest tylko jeden, ale no cóż, mam nadzieję, że chociaż pod tym zobaczę ich więcej. : )




czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 3

W szufladzie biurka wyszukałam kartkę i długopis. Po 15 minutach miałam już prawie cały tekst napisany. Nie wiem dlaczego, ale takie kawałki zawsze szybko piszę i nigdy nie brakuje mi do nich weny. Po chwili poczułam suchość w gardle. Sok, który miałam w pokoju skończył się, więc chcąc, nie chcąc musiałam zejść po picie do kuchni. Gdy otworzyłam drzwi o mało nie dostałam zawału. W progu stał Hubert z bukietem kwiatów w ręce. Momentalnie odechciało mi się pić. Szybko zatrzasnęłam drzwi i zamknęłam je na klucz.
- Nadia, otwórz! Chcę pogadać.
- Idź stąd! Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Daj mi spokój!
- Nie ruszę się stąd dopóki nie dasz mi wszystkiego wyjaśnić.
Niechętnie otworzyłam mu drzwi. Usiedliśmy na kanapie i Hubert zaczął rozmowę:
- Posłuchaj, ja wiem, że źle zrobiłem zrywając z tobą, ale naprawdę tęsknię za tobą. Proszę wybacz mi i daj mi jeszcze jedną szansę,
- Czy ty po polsku nie rozumiesz?! Nie wrócimy do siebie. Zrozum to! Zresztą ja już kogoś mam.
- Tak? A kogo? Znam go?
- Mateusz. A co do kwiatów to jeśli są dla mnie to daruj sobie. Nawet nie pamiętałeś, że nie cierpię tulipanów.
Chłopak poczerwieniał ze złości, szybko wstał i wyszedł z mojego pokoju.
- Pogadam sobie z nim. A ty jeszcze do mnie wrócisz, zobaczysz!
- Niedoczekanie. Tam są drzwi, odprowadzić cię? - zakpiłam z niego.
Jednak ten już nie odpowiedział, po chwili usłyszałam trzask.
Jak się już uspokoiłam zaczęłam zastanawiać się nad tym co właśnie powiedziałam. Szybko odszukałam telefon i wybrałam numer do Matiego.
- No słucham cię? Potrzebujesz jakiegoś bitu czy coś? - No tak, w końcu często dzwoniłam do niego z tej właśnie sprawie.
- To też, ale mógłbyś do mnie wpaść?
- Jasne, zaraz będę.
* 15 min później *
Usłyszałam dzwonek, szybko pobiegłam otworzyć drzwi. Tak jak się spodziewałam stał w nich mój przyjaciel. Zaprosiłam go do swojego pokoju. Po chwili siedzieliśmy razem i zaczęłam mu opowiadać całą historię.
- I tylko ty? Myślałem, że coś naprawdę się stało.
- Tylko?! Dla mnie to aż! Nie mam już do tego siły. - wykrzyknęłam i się rozpłakałam.
- Nie płacz... - Mateusz mnie przytulił. - Jak chcesz możemy udawać, że jesteśmy razem.
- I nie jesteś na mnie zły? Dziękuję...
- Nie, nie jestem. A co do bitu to masz go tu. - podał mi pytkę. - Ja niestety muszę lecieć. - pocałował mnie w policzek i tyle go widziałam.
Odtworzyłam zawartość i zaczęłam się wsłuchiwać w melodię. Nie wiem jak on to robi, że zawsze wie jakiej  akurat potrzebuję. Wzięłam do ręki kartkę z tekstem, włączyłam mikrofon i zaczęłam nagrywać. Efekt końcowy był świetny! Szybko wrzuciłam kawałek na youtube i wysłałam linka Hubertowi, żeby wiedział, że mam go za nic.
- Szaleję... - powiedziałam sama do siebie. - W ciągu 3 dni dwa kawałki. To u mnie nowość.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

I rozdział 3 skończony. Nie jest najdłuższy, ale nie wiedziałam co masz jeszcze napisać. To znaczy wiedziałam, ale myślę, że w tym rozdziale wystarczy tyle emocji. :P
A co do komentarzy... Szkoda, że ich nie widać. Nie wiem czy dalej mam pisać i czy komuś się to podoba. Widzę ile osób odwiedza ten blog i jest mi trochę smutno, że nikt nie doda  żadnego komentarza. Nawet tego z hejtem. Naprawdę, wasza opinia jest dla mnie najważniejsza. ;) Mam nadzieję, że chociaż pod tym rozdziałem pojawi się chociaż 1 komentarz. Liczę na was! :)


środa, 1 maja 2013

Rozdział 2

    * kilka godzin później *
W końcu skończyłam nagrywać swój kawałek. Tato wyszedł z domu. Pewnie dlatego, że tak głośno muzyka grała. Wiem, że powinnam była to ściszyć, ale on się musi w końcu przyzwyczaić, że nie mogę za każdym razem wyłączać tylko dlatego, że nie lubi akurat tego rodzaju muzyki.
Wrzuciłam kawałek na youtube i zaczęłam się ubierać, żeby pójść na spacer.
W pierwszej chwili nie wiedziałam gdzie mam iść, ale po krótkim rozmyślaniu postanowiłam iść do parku.
Kilka minut, a może więcej, nie wiem, straciłam rachubę czasu, spacerowałam alejkami. Rozmyślałam nad swoim życiem. Bo jak to jest? Jeszcze 2 lata temu wszystko było piękne, a teraz nie mam już prawie nic. Przez jakiegoś pirata drogowego moja mama teraz nie żyje. Miesiąc temu zostawił mnie chłopak... Dla jakiejś dziuni, dla której liczy się tylko kasa. Ech... Jak tak rozmyślałam wpadłam na pomysł, żeby pójść na cmentarz. Poszperałam po torebce i znalazłam jakieś drobne, więc najpierw poszłam do sklepu po znicz, a potem na grób mamy. Gdy byłam już na miejscu odszukałam miejsce pochowku mojej rodzicieli. Usiadłam na ławeczce i zapaliłam świeczkę. Posiedziałam jeszcze chwilkę, ale po woli zaczęłam się zbierać. Robiło się pochmurno i nie chciałam zmoknąć. Wychodząc z cmentarza zobaczyłam znaną mi sylwetkę.
- Nadia! To ty? - usłyszałam.
-  Część? Co ty tutaj robisz? Nie jesteś u swojej dziuni? - zapytałam złośliwie.
- Nie jesteśmy już razem. - odpowiedział mój eks.
Zdziwiłam się, bo jeszcze tydzień wcześniej widziałam ich na mieście i nic nie wskazywało na to, że się rozstaną. No, ale cóż, nie mój cyrk nie moje małpy.
- Sorki, ale spieszę się do domu, cześć. - powiedziałam pospiesznie.
- Nadia, zaczekaj! - usłyszałam za sobą, ale już się nie odwracałam.
Nie chciałam z nim rozmawiać. Za bardzo mnie zranił...

* 15 min później *
Siedziałam już w domu jak przyszedł mi sms. Jak zobaczyłam na wyświetlaczu imię " Hubert " myślałam, że wybuchnę. Czego on jeszcze ode mnie chciał? Nie zrozumiał, że nie chcę z nim rozmwiać, po tej akcji na alejach? Jak przeczytałam treść wiadomości wyplułam sok, który właśnie miałam w ustach. " Nadia, tęsknię za tobą. Wiem, że źle zrobiłem zrywając z tobą, ale proszę daj mi jeszcze jedną szansę ". On  chyba zwariował?! Już chciałam mu napisać co o tym myślę, ale wpadłam na świetny pomysł.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uff, skończyłam. :D Mam nadzieje, że ktoś to w końcu skomentuje. ;) Jak widzicie coś zaczęło się dziać! :D Jest ktoś ciekawy na jaki pomysł wpadła Nadia? :p
Komentujcie. <3