środa, 22 maja 2013

Rozdział 7

* Tydzień później *
Jestem tu już tydzień, a może więcej? Nie wiem, straciłam rachubę czasu. Nie mam już siły... Dalej nie wiem dlaczego mnie porwali i chyba się już nie dowiem. Całe dnie siedzę i zastanawiam się czy kiedykolwiek mnie wypuszczą? Szczerze? Straciłam już nadzieję. Kolejny dzień mija... Nawet nie wiem która jej godzina. W pewnym momencie usłyszałam zgrzyt w drzwiach, a po chwili do pomieszczenia wszedł jeden z gości, którzy mnie tu więzią. 
- No jak maleńka? Jesteś głodna? A może czegoś potrzebujesz? - zapytał " troskliwie ".
- Chcę stąd wyjść, albo przynajmniej dowiedzieć się dlaczego tutaj jestem?
- No dobrze, powiem ci. Nie myśl, że jesteśmy jakimiś pedofilami czy coś. Szef dał nam zlecenie, że mamy cię tutaj zamknąć. W sumie to nic więcej nie wiem.  Wydajesz się sympatyczna, jak masz na imię? Bo nawet nie wiem.
- Nadia jestem. Szef? Jak się nazywa?
- Nie powiem ci, bo nie wiem. To moja dorywcza robota. Kumple z osiedla podrzucili mi tą pracę. Potrzebuję kasy na studia. W domu mi się nie przelewa. - odpowiedział mój rozmówca. Rzeczywiście wyglądał ma młodego i sympatycznego.
- Ehm, a mógłbyś mi jakoś pomóc? Tato pewnie się o mnie martwi... To znaczy chciałam zapytać czy...
- Czy pożyczę ci telefon? Jasne! Nie wiem dlaczego, ale cię polubiłem. Tak wogule to jestem Natan. - przedstawił się.
- Tylko wiesz, konto mam zablokowane... - W tej chwili przypomniałam sobie, że przecież w kurtce, której mi nie przeszukali, zawsze noszę zapasową kartę sim. Nie wiem dlaczego, taki nawyk. W końcu mi się na coś przyda. 
Chłopak szybko podał mi telefon, zmieniłam kartę i wykręciłam numer do... Mateusza. Nie chciałam dzwonić do taty.
* Oczami Mateusza *
Siedziałem na łóżku i zastanawiałem się nad wszystkim co wydarzyło się w ciągu ostatnich tygodni kiedy usłyszałem telefon. Wyświetlił mi się nieznajomy numer. Po chwili wahania się odebrałem.
- Tak słucham?
- Mateusz?! Nawet nie wiesz jak dobrze cię słyszeć. Z tej strony Nadia. Słuchaj dzwonię, żeby powiedzieć ci, ze nic mi nie jest. dzwonię z telefonu jednego z porywaczy. On jest inny niż tamci. Pomaga mi. Słuchaj, pomóż mi się stąd wydostać. - rozgadała się nie dając mi dojść do słowa.
- Gdzie ty jesteś?! Zaraz po ciebie przyjadę. 
- Sama nie wiem, czekaj... Jestem w komórce na działkach. Adres zaraz ci prześlę sms-em. Muszę kończyć.  Cześć. - po chwili już nikogo nie było po drugiej stronie. 
Ciszyłem się jak dziecko czekając ja jakąkolwiek wiadomość z adresem. 10 minut później już znałem adres. 
* Oczami Nadii * 
Byłam wdzięczna Natanowi, że pożyczył mi telefon. Gdyby nie to nie wiem co bym zrobiła.
- Pomogę wam. - usłyszałam po chwili.
- Słucham?
- Pomogę wam się stąd wydostać. Dzisiaj ja mam tu, że tak powiem dyżur. Nie wiem jak się z tego wyplątam, ale pomogę ci.
- Naprawdę? Słuchaj, ja też ci pomogę. Mój ojciec jest prawnikiem, pewnie cę wybroni jak będzie trzeba. Tylko wiesz, co z resztą?
- O to się nie martw. Zawiadomimy policję, złapią ich. Ja sobie poradzę. - chłopak uśmiechnął się do mnie.
* Kilka godzin później * 
Siedzieliśmy na obskurnych krzesłach kiedy usłyszeliśmy ciche pukanie.
- Nadia? Jesteś tam? - po głosie rozpoznałam, ze to mój przyjaciel.
Natan wstał, żeby otworzyć drzwi. Po chwili wszyscy we trójkę po cichu zaczęliśmy wychodzić z komórki.
- No to teraz ja muszę zrobić to co ustaliliśmy. - odezwał się mój pomocnik.
- Dzwonimy na policję, potem po porywaczy i załatwiamy wszystko. 
Jak postanowiliśmy tak też zrobiliśmy. W między czasie zadzwoniłam do mojego taty. W jego głosie usłyszałam ulgę. Naprawdę się ucieszył... 
                                                             ***
- Panowie pójdą z nami. - powiedział jeden z policjantów. 
- Szybko nie wyjdziecie z więzienia. - dodał drugi.
Cieszyłam się, że już po wszystkim. Tato stał obok mnie i cały czas trzymał mnie za rękę.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteś tutaj teraz. Gdyby coś ci się stało nie wybaczył bym sobie tego. - usłyszałam po chwili.
- Tato... Pomożesz Natanowi? 
- Nadia, córeczko, oczywiście, że pomogę. Jeśli sprawa trafi do sądu, a na pewno tak się stanie, będę go bronił, ale sędzia i tak pewnie da mu łagodny wyrok za to, że pomógł cię uwolnić. - nic już nie powiedziałam, przytuliłam się do niego tylko.
* Miesiąc później *
Już po rozprawie... Bardzo się z tego cieszę. Tamci dostali po 5 lat. Uważam, że to za mało, ale i tak dobrze, że 5 a nie 2... Oczywiście sąd wziął pod uwagę sytuację mojego wybawiciela i nie skazał go. Dostał tylko kuratora. Z Mateuszem prawie nie rozmawiałam. Dlaczego? Zaraz po całej akcji musiał wyjechać do chorej ciotki do Anglii. Nie powiem, tęsknie za nim. Z Nikolą widzimy się codziennie. Powoli wszystko wraca do normy. Mati wraca za tydzień więc w końcu będziemy mogli porozmawiać...
Siedziałam sama w domu kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko pobiegłam otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stał Hubert. 
- Mogę wejść? - zapytał niepewnie. 
- Tak, jasne. - zaprosiłam go do środka. 
- Przede wszystkim chciałem cie przeprosić. Wiem, że zachowałem się jak dupek. Nie będę cię już więcej nachodził. Zresztą i tak się wyprowadzam. - usłyszałam ledwo przekraczając próg domu.
- Przyznam ci rację, zachowałeś się jak dupek, ale wybaczam ci. Nie chcę się z tobą kłócić. -odpowiedział, a po chwili wyszedł.  
Przez chwile nie wiedziałam co zrobić. W końcu udałam się z powrotem do pokoju.

----------------------------------------------------------------------------------------
Tak, wiem znowu nie jest najdłuższy, ale nie umiem takich pisać. Teraz postaram się dodawać częściej, ale nie wiem  czy to wypali. Smutno mi jest, że tak mało osób to komentuje... 
Teraz kilka słów do Kornelii - przepraszam za błędy, ale piszę szybko i nie zawsze zwracam na to uwagę. A co do pisania, to piszę to z chęcią, ale nie zawsze mam czas. Gdybym nie miała do tego chęci to bym tego wogule nie robiła. Pozdrawiam. ;)






3 komentarze:

  1. Mało realistyczne... No cóż rozwijaj się ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Nie mogę doczeka się doczeka następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz pisz pisz czekam na kolejny rozdział,wkręciłam się w tą historię.

    OdpowiedzUsuń